Kiedy prawie pięć lat temu wybierałam się na Erasmusa do Salzburga w Austrii od samego studiowania w międzynarodowym środowisku poza granicami Polski o wiele bardziej pociągająca była możliwość trekkingu w Alpach.
Na początek kilka słów o samym łańcuchu. Północne Alpy Wapienne rozciągają się niemalże przez całą Austrię: od Lasu Bregenckiego (land Vorlalberg) aż do Lasu Wiedeńskiego (land Dolna Austria) na wschodzie. Najwyższym szczytem formacji jest Parseierspitze, którego wierzchołek położony jest na 3036 m n.p.m. Z racji tego, że mieszkałam w Salzburgu większość szczytów położona jest w Alpach Salzburskich i Alpach Bertchesgadeńskich, do których jest bardzo wygodny dojazd z samego Salzburga. Poniżej kilka górek, na które warto moim zdaniem wejść, będąc w okolicach. ;)
1. Gaisberg (1288 m n.p.m.)
Jeden z dwóch szczytów, które od razu rzucają się w oczy po wjeździe do Salzburga. Droga z centrum miasta na szlak zajmuje około godziny, bez dobrej mapy łatwo się pogubić. Po wyjściu z miasta i odnalezieniu wreszcie właściwej drogi znaleźliśmy wejście do lasu na właściwy szlak. Podejście na sam szczyt jest bardzo proste i przyjemne, jednak w marcu kiedy wchodziliśmy na Gaisberg po raz pierwszy w marcu, w partiach szczytowych zalegały jeszcze płaty śniegu. W sezonie spokojnie można go zdobyć w adidasach. Wejście na sam szczyt z centrum Salzburga nie powinno zająć więcej niż 3,5 godziny. Dla bardziej leniwych istnieje możliwość,,zdobycia" szczytu autobusem, który odjeżdża z Mirabellplatz. Na górze znajduje się restauracja i wieża transmisyjna. Z Gaisberga oprócz panoramy na miasto i Salzach widok rozciąga się także na Chiemsee i masyw Dachsteina.
2. Untersberg (1973 m n. p. m.)
Drugi ze szczytów, a raczej masyw, który rzuca się w oczy po wjeździe do Salzburga. Jest położony trochę dalej od centrum miasta (wybraliśmy hardcorową wersję, żeby po prostu do niego dojść co zabrało nam ponad 2 godziny - nie polecam). Najlepszym rozwiązaniem jest po prostu złapać autobusu z Hanuschplatz i wysiąść przed samym wejściem na szlak. W skład masywu wchodzi sześć szczytów, ale warto wspomnieć tylko o dwóch: Gaierecku (1805 m n.p.m.), na który można wjechać kolejką linową i Bertchesgaden Hochthron (1973 m. n.p. m.), stanowiącym kulminację masywu. Masyw jest zagospodarowany turystycznie, jest co zjeść, co wypić, a nawet, gdzie spać. ;) Podejście, a raczej podejścia, bo w pewnym momencie można wybrać jeden z dwóch dostępnych wariantów szlaków nie jest ciężkie, jedynie trzeba się zaopatrzyć w dobre buty i przyzwoitą kondycję. Droga zaznaczona na mapach jako ta trudniejsza, ubezpieczona łańcuchami, ale warto ją wybrać ze względu na liczne jaskinie w jej okolicach. Uwaga, na Untersberg po raz pierwszy wchodziliśmy na przełomie kwietnia i maja i była ogromna warstwa śniegu (szlakowskazy niemalże w całości pokryte białym puchem), a właściwą drogę odnajdywaliśmy idąc po śladach turystów. Na szczyt można także wjechać kolejką linową Untersbergbahn. Dodatkową atrakcję stanowią wszystkie historie dotyczące masywu, ocierające się o magię i fantastykę. Historię, że w pobliżu góry ludzie giną bez tajemnic, że Untersberg stanowi wrota do wnętrza Ziemi są wciąż bardzo popularne wśród okolicznych mieszkańców. Masyw stanowił także obsesję Hitlera, który ze swojej posiadłości w Berghof miał teleskopy skierowane na Untersberg i wierzył, że tajemne moce pomogą mu wygrać wojnę.
3. Watzmann (2713 m n. p. m.)
Masyw położony w całości na terenie Niemiec (Alpy Bertchesgadeńskie). W jego skład wchodzą cztery wierzchołki: Kleine Watzmann (Watzmannfrau - 2307 m n. p. m.), Hocheck (2651 m n. p. m.), Südspitze (2712 m n. p. m.) i kulminacja Mittelspitze (2713 m n. p. m.). Mittelspitze jest jednocześnie najwyższym szczytem położonym w całości na terytorium Niemiec (taki polski Kozi Wierch). Jak większość gór tak i ta posiada swoją legendę. Głosi ona, że w przeszłości okolicą rządził król Watzmann, który wraz z rodziną terroryzował swoich podwładnych. Za karę zostali oni zamienieni w cztery wierzchołki góry. Szlak na Watzmanna jest ciężki i nie nadaje się na,,pierwszy raz". Cały szlak jest jednokierunkowy, gdzie zejście to praktycznie sam ślizg na piargach z niebezpiecznym miejscem przy ścianie Ostwand, gdzie absolutnie bez żadnych zabezpieczeń trzeba przejść półkę skalną mając po prawej stronie przepaść, a po lewej pionową ścianę. Na wierzchołek Hocheck bez problemu dojdzie osoba obyta w górach wysokich, która ma doświadczenie z klamrami, drabinkami i łańcuchami, na Mittelspitze jest poprowadzona typowa via ferrata. Cała trasa jest naprawdę trudna, prowadzona miejscami, gdzie są duże ekspozycje. Po drodze można odpocząc w schronisku Watzmannhaus, które jest jednak zamknięte zimą. Wtedy można skorzystać ze schronu, w którym są przygotowane koce, drewno do pieca i inny pakiet rzezy potrzebnych do przetrwania. Za to wszystko płaci się,,co łaska" do puszki. Na szlak prowadzący na Watzmanna najlepiej się dostać z St. Bartolomä, dokąd można dopłynąć statkiem po jeziorze Königssee, podczas którego jest dodatkowa atrakcja - Echowand, czyli echo-ściana. Jest to także najczystsze jezioro położone na terytorium naszych zachodnich sąsiadów. Po drodze warto zahaczyć także o Eiskapelle, która jest najniżej trwale zalegającym płatem śniegu w całych Alpach (jest położony zaledwie na 930 m n. p. m.) w zimie zasilanym przez potężne lawiny. Miejsce to jest położone na wschodniej ścianie Watzmanna.
Oczywiście tras na tym obszarze jest ogrom i naprawdę warto odwiedzić te miejsca, bo mimo, że nie ma jakichś ogromnych wysokości, to miejsca bez wątpienia piękne i każdy znajdzie coś dla siebie: zarówno osoby, które dopiero zaczynają swoją przygodę w górach, jak i bardziej doświadczeni góromaniacy.
Komentarze