Góry są z pewnością środowiskiem specyficznym. Ruszając na górską wycieczkę, godzimy się na przebywanie w owym środowisku, z całym dobrodziejstwem jego inwentarza. A zatem i z wszystkim, co miłe, piękne i przyjemne i z wcale nie uboższą gamą typowo górskich zagrożeń...
...Z których wiele osób eksplorujących górskie szlaki nie zdaje sobie sprawy - można by dodać. Ano, i tak często bywa. Cóż jednak, szkodzą oni przecież sami sobie. Siebie przede wszystkim narażają na niebezpieczeństwo.
Dopóki mowa o osobach dorosłych - czyż to nie jest w pełni ich sprawa? Jako dorosły człowiek, sam decydujesz, na ile zdrowo się odżywiasz, czy trujesz się na przykład papierosami i ogólnie, jakie ryzyko podejmujesz w swoim życiu. Dajże więc innym decydować i - o ile mają takie życzenie - pozwól im zasuwać zaśnieżoną Rysą choćby i w bikini.
Bo jak odmrożą tyłek, to to będzie ich tyłek, skręcą kark - to raczej własny, a nie Twój.
To po stronie turysty leży przygotowanie się do wyjścia w góry. To on decyduje, że opuszcza cywilizacyjne luksusy, a wchodzi w teren tylko częściowo przystosowany do jego obecności, teren dziki i z lekka niegościnny. I to on ponosi konsekwencje, jeśli przygotował się jednak niewystarczająco.
W przypadku dziecka, sprawa ma się diametralnie inaczej.
Młody człowiek, nie tylko prawnie ma ograniczoną możliwość decydowania o sobie. Prawo podąża po prostu za jego rozwojem. A dopóki rozwój ten jest na zbyt wczesnym, zbyt mało zaawansowanym etapie, prawo ochrania dziecko.
Dzieci są zwykle ufne, skłonne do eksperymentowania. Zarówno ich zbyt niski poziom rozwoju poznawczego, jak i zbyt małe doświadczenie życiowe, sprawiają, że nie spostrzegają one większości sytuacji w pełni, nie widzą wszystkich ich aspektów.
Jeśli pozwolisz dziecku grać na konsoli tyle, ile zechce - będzie grało do północy, albo dłużej. Ono nie myśli o tym, że się nie wyśpi i w szkole tylko odhaczy swoją obecność, nie będąc w stanie nauczyć się czegokolwiek nowego. Jeśli pozwolisz jeść, co zechce - wybierze dietę słodyczowo-przekąskową, nie przejmując się takimi odległymi straszakami, jak otyłość, psujące się zęby, albo cukrzyca. Mogłabym tak dalej, ale już przecież dobrze wiesz, o co mi chodzi.
Dziecko nie dostrzega, nie rozumie, lub bagatelizuje konsekwencje swoich zachowań. Dopiero uczy się to robić, ale to nauka - jak każda - powolna i długotrwała. Oczywiście wścieka się na nakazy i zakazy dorosłych, doceniając je dopiero koło trzydziestki ;), ale cóż - żaden odpowiedzialny rodzic się tym wściekaniem nie powinien dawać zbić z pantałyku.
Jak to się ma do gór? Wszelako. Ale już spieszę z wyjaśnieniem mojego toku skojarzeniowego.
Widzi się czasem takie różne obrazki. A to wózek gdzieś wysoko w górach, a to kilkuletnia dziewczynka na drabince ponad Kozią Przełęczą. Ale i, zdawałoby się, mniej kontrowersyjne: maluch w nosidełku lub chuście, które też wzbudzają czasem emocje. A obok obrazków, a jakże!, komentarze, nie wszystkie zasługujące na cytowanie. Jeden jednak dość często się powtarzający, brzmiący tak mniej więcej:
"co takie dziecko wystraszone/zmęczone/zawinięte w chustę z takiej wycieczki wyniesie?"
Otóż, proszę państwa, to, co dziecko z wycieczki górskiej wyniesie jest sprawą też dość istotną, ale jednak drugorzędną. Ważniejsze jest bowiem to, czy dziecko na wycieczce górskiej jest bezpieczne.
Być może bowiem znajdzie się jakiś ośmiolatek, któremu się na takiej dajmy na to Świnicy, owszem, całkiem spodoba. I wyniesie stamtąd masę dumy i frajdy. Czy to coś jednak zmienia w kwestii tego, że dany szlak jest lub nie jest dla niego odpowiedni?
Ośmiolatek wyniesie też masę radochy z naparzania w gry do późnej nocy i możliwości objadania się słodyczami. To dorosły decyduje, czy ta radocha jest dlań odpowiednia.
Ergo: to nie dziecko wybiera górskie szlaki dla siebie. Dziecko nie dostrzega w pełni górskich zagrożeń, nie rozumie ich, lub bagatelizuje. Dziecko nie jest w stanie realnie ocenić ryzyka, a więc też zadecydować o jego podjęciu. W górach pełną odpowiedzialność za dziecko ponosi ten, kto je tam zabrał.
Ale, ale, zaraz, zaraz. To, że rodzic ponosi za swego potomka odpowiedzialność, nie oznacza bynajmniej, że jest owego potomka właścicielem i robić z nim może, co zechce. Ta odpowiedzialność ma być mądra, rozsądna, ma chronić dziecko. Jako rzecze kodeks karny:
Art. 160.
§ 1. Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Jeśli więc zabierasz dziecko na szlak niebezpieczny, to nie tylko ryzykujesz własną żałobę i powiększenie grona aniołków. Zwyczajnie, jeżeli zostanie Ci udowodnione owo ryzyko, czyli narażanie - możesz pójść do ciupy.
Powiało grozą, ale ja nie tylko o tym tu chciałam...
Cały powyższy wywód miał na celu uzmysłowienie i podkreślenie powagi sytuacji. Dziecko to mały człowiek, za którego w pełni przejmujemy odpowiedzialność w niektórych kwestiach i sytuacjach, o którego bezpieczeństwo mamy obowiązek zadbać. A góry bywają zabójcze. O tych dwóch faktach nigdy nie zapominajmy i zawsze miejmy je na uwadze, planując górską wycieczkę z latoroślą (własną czy pożyczoną).
Czy to oznacza, że zabieranie dziecka w góry jest z gruntu złe, niewłaściwe, niebezpieczne?
Nie! Oczywiście, że nie!
Może być wspaniałą przygodą dla całej rodziny. No, tylko że to wymaga trochę wiedzy, rozsądku i przygotowań. Więcej niż planowanie samodzielnej wyprawy.
Co przemawia za tym, żeby nie pozostawiać dziecka w domu/kwaterze, ale zabrać na górską wycieczkę?
Całkiem sporo rzeczy:
- rozwijanie sprawności fizycznej
- ukazywanie różnorodności i piękna świata
- wyrabianie wrażliwości na naturę
- spędzanie czasu na świeżym powietrzu
- kształtowanie charakteru i wiary we własne możliwości
- ukazywanie jednej z wielu możliwości dotyczących wyboru zainteresowań, hobby, pasji...
...i pewnie wiele innych, które w obecnej chwili nie przyszły mi do głowy.
O tak, z pedagogicznego punktu widzenia, góry mają naprawdę dużo do zaoferowania. Mogą stać się świetnym polem do rozwijania rodzinnych więzi, ale też społecznych relacji dziecka, no i kuźnią charakterów.
Góry to w ogóle bogactwo, z którego można czerpać i korzystać na wiele różnych sposobów. Tyle, że... trzeba umieć to robić.
Między innymi trzeba zważać na...
Zagrożenia gór
- nierówność terenu - która sprawia, że nawet na dolinnej ścieżce nietrudno o zwichnięcie czy złamanie nogi, jak też o zwykłe przewrócenie się (mogące skutkować np. uderzeniem głową o kamień)
- przepaścistość - rzecz oczywista, szlaki powyżej dolin najczęściej wiodą terenem stromym, lub - obok terenu stromego, gdzie można spaść (swobodny lot) lub sturlać/zsunąć się (lot) - rozróżniam te dwa rodzaje upadków, bowiem sporo ludzi chyba nie zdaje sobie sprawy, że zsunięcie czy poturlanie się po górskim zboczu może mieć równie opłakane skutki, co pofrunięcie w otwartą czeluść
- trudności techniczne - wiele górskich szlaków wymaga umiejętnego poruszania się po skalnym stromym terenie z użyciem rąk
- zmienna i różniąca się od tej na nizinach pogoda - w górach zmiany pogodowe zachodzą gwałtowniej, są też dla nas bardziej groźne; mgła może spowodować pobłądzenie, deszcz - śliskość podłoża, po którym idziemy, burza - ryzyko porażenia piorunem z powodu braku schronienia; dodatkowo należy mieć na uwadze, że wysoko w górach bywa o wiele zimniej niż w pobliskich miejscowościach, może też wiać dużo silniejszy wiatr, a także nawet w środku lata, zalegać mogą płaty śniegu
- odosobnienie - wprawdzie w pogodny dzień, w szczycie sezonu, na popularnym szlaku raczej nam nie grozi... zawsze jednak trzeba mieć na uwadze, że wychodząc w góry, oddalamy się od cywilizacji, skupisk ludzkich, schronień, sklepów, aptek, pozostajemy zdani na siebie i to, co mamy w plecaku, w ostateczności - na telefon po pomoc, która nie dotrze do nas błyskawicznie
- długość szlaków - cele górskie najczęściej są dość odległe, co implikuje opisane powyżej odosobnienie, ale też może być przyczyną problemów kondycyjnych, zasłabnięć, wyczerpania
- rozległość i obcość terenu - które mogą powodować pobłądzenie
- lawiny i inne niebezpieczeństwa zimy - liczę na to, że ktoś, kto daje niepełnoletniemu czekan w dłoń, nie szuka porad w internetach, bo ma o górach większe pojęcie ode mnie, pragnę jednak uwrażliwić, że niebezpieczeństwo lawin występuje również na szlakach dolinnych, podobnie zresztą jak groźba wychłodzenia czy pobłądzenia w śnieżnej kurzawie
Kilka porad dla osób wybierających się po raz pierwszy z dzieckiem w góry:
- Najlepiej by było, gdybyś, zanim zdecydujesz się zabierać na górskie wycieczki dziecko, trochę pochodził po nich sam.
- Idąc z dzieckiem, nigdy nie wybieraj szlaków trudnych technicznie, ani eksponowanych (przepaścistych). W przeciwnym wypadku, bezpośrednio narazisz je na utratę zdrowia lub życia.
- Bądź pewien szlaku, na jaki się wybieracie. Jeśli sam nigdy nim nie szedłeś, przeczytaj dokładnie jego opisy i obejrzyj zdjęcia.
- Sprawdzaj i obserwuj na bieżąco pogodę. Sprawdzaj ją nie dla Zakopanego, czy innych miejscowości, ale wpisując nazwę szczytu na interesującej Cię wysokości (np. tutaj, lub tutaj). Wychodź na wycieczkę z dzieckiem tylko przy dobrej i stabilnej pogodzie.
- Bądź przewidujący. Miej ze sobą wszystko, co może się okazać potrzebne w czasie wędrówki z dzieckiem (w tym: odpowiedni zapas jedzenia i picia, ciepłe i przeciwdeszczowe ubrania, apteczka, krem do opalania).
- Dokładnie sprawdzaj trasę na mapie przed wyruszeniem. Uważaj, aby nie wybrać trasy zbyt długiej (albo z dużą różnicą wysokości do pokonania), która wycieńczy dziecko. Planuj wycieczki krótkie lub średnie, przewiduj dużo czasu na odpoczynki.
- Własne ambicje schowaj do kieszeni. Dziecko jest słabsze od Ciebie, dostosuj wycieczkę do jego możliwości.
- Pamiętaj, że to Ty podejmujesz decyzje, nie dziecko. Na bieżąco poddawaj refleksji przebieg wycieczki i samopoczucie wszystkich jej uczestników. Bądź uważny, rozsądny i odpowiedzialny.
- Kiedy idziesz z dzieckiem nie ma mowy o podejmowaniu jakiegokolwiek ryzyka ("może damy radę", "powinniśmy zdążyć, zanim się ściemni", "grzmi daleko, nie dojdzie do nas" itp...) !!!
- Nie ufaj uchwytowi swojej ręki, czy nawet linie, którą prowizorycznie przywiązujesz do siebie dziecko. Ono, upadając, może wytrącić Ciebie z równowagi. Również Ty możesz zacząć spadać pierwszy, pociągając za sobą dziecko. Po prostu nie zabieraj dziecka w niebezpieczny teren (chyba że jesteś wspinaczem o wieloletniej praktyce i wszelkie techniki asekuracji masz w małym palcu - ale wówczas nie szukałbyś porad tutaj...).
- Nie zmuszaj dziecka do górskiej aktywności. Tak, góry mogą dać wspaniałą i piękną szkołę życia, mogą wychowywać i oddziaływać na dziecko na wiele wspaniałych sposobów, ale... tylko wtedy, gdy dziecko się na owo oddziaływanie choć trochę otwiera. Jeśli zaś na wieść o weekendowym wypadzie w góry, mamrocze spod spuszczonego na kwintę nosa "w góóóry...? znooowuuu?", jeśli na wycieczkach jest marudne i w głębokim poważaniu ma widoki, naturę, przygodę i całą resztę, to daj mu spokój. Nie musi lubić tego, co Ty. Jego prawo. Może zresztą kiedyś to pokocha, ale na razie nie ma o tym mowy. Po prostu następnym razem wyślij je na kolonie, zostaw u babci, czy zorganizuj inną opiekę, a po górach podrepcz sam.
Komentarze