Zimę postanowiliśmy zakończyć na Policy, czyli pod czujnym okiem Babiej Góry. Jak to mamy szczęście, prognozy z dnia poprzedniego mówiły o silnym zachmurzeniu i opadach. W sumie nic dla nas nowego, wiele razy już wędrowaliśmy z widocznością "na wyciągnięcie ręki".
Z samego rana dojechaliśmy do Sidziny - Wielkiej Polany. Auto porzuciliśmy w krzakach. Optymistycznie i z werwą, czarnym szlakiem, ruszyliśmy w górę. Mimo złych prognoz, pogoda dawała nadzieję na poprawę. Po kilkuset metrach na horyzoncie pojawiły się, Tatry. Trzeba było zrobić przerwę.
Kanapki poszły w ruch, bo kto by tam wcześniej śniadanie jadł, jak trzeba było jechać. Przy posiłku podziwialiśmy drzewa na wpół zaszronione.
Ruszyliśmy dalej. Z kolejnymi metrami śniegu przybywało.
Po długiej i bardzo leniwej wędrówce dotarliśmy na Halę Krupową. Widoki dookoła niesamowite. Świat stracił wszystkie barwy. Otaczająca nas rzeczywistość była czarno biała.
Zachwyceni tym widokiem zaszliśmy na kawę do schroniska. Dawno nie piłem takiej siekiery. Umarlaka by na nogi postawiła! (polecam) Niemniej jednak zaraz potem zjadłem pół tabliczki czekolady i batona z zamarzniętym karmelem. Przez lasy i śniegi ruszyliśmy na Policę.
Szczyt powitał nas widokiem na Królową Beskidów. Takie nasze Kilimanjaro. A z chmur głowę wystawił Śpiący Rycerz.
Po drugim śniadaniu obraliśmy kierunek na Przełęcz Zubrzycką. W śniegu po kolana przebiliśmy się na Czyrniec.
Schodząc z niego pożegnaliśmy ostatnie czapy śniegu. Przed nami był widok rozciągający się od Tatr, aż po Beskid Wyspowy.
Na asfalt wyszliśmy koło 13. Pożegnanie zimy się udało.
Komentarze