Szlaki w Rudawach Janowickich to często połączenie leśnego trekkingu z podejściem na skalne bloki wystające ponad okolicę. Tym samym jak żywo pod nogami rozkładają się szerokie połacie sudeckich lasów oraz skupiska zabudowań sąsiednich wsi, z kolei na linii oczu rysują się krawędzie pobliskich pasm.

Rudawy Janowickie leżą w polskich Sudetach na terenie województwa dolnośląskiego, sąsiadując z Karkonoszami oraz Górami Kaczawskimi. Najwyższym szczytem pasma jest Skalnik liczący 945 m n.p.m, który należy do Korony Gór Polski. Inne rudawskie szlaki często prowadzą na wysokość 500-700 m n.p.m. i chociaż nie są to wysoko położone punkty, to i tak oferują bardzo ładne widoki, eksponowane szczyty, a czasami także element prymitywnej wspinaczki (użycie rąk podczas podejścia na bloki skalne).

Szlaki w Rudawach Janowickich obfitują bowiem w liczne masywy skalne. Na wielu z nich umieszczono punkty widokowe, na inne brak dostępu, ale oglądanie z dystansu pozwala odkryć znaczenie ich nazw ukryte w kształtach. Wędrówka w tym terenie to zatem interesujący trekking, podczas którego można natknąć się na przeróżne formacje skalne i „zaliczyć” kilka krajobrazów. Na terenie pasma funkcjonuje Rudawski Park Krajobrazowy oraz kilka specjalnych obszarów ochrony.

Rudawy Janowickie raczej pozostają w cieniu popularniejszych Karkonoszy, jednak jesteśmy zdania, że tutaj również można spędzić w pełni satysfakcjonujący górski weekend. Rudawy można odwiedzić dla nich samych, choć ze względu na bliskość szlaków karkonoskich można także wkomponować wizytę pomiędzy wędrówki sąsiednim pasmem (przykładowo Karpacz i Strużnicę dzieli zaledwie 15 kilometrów). Jest to miejsce odpowiednie dla osób lubiących i fascynujących się przyrodą, a kondycyjnie dla wszystkich sprawnych fizycznie. To także miejsca bez tłumów turystów, a więc również odpowiednie dla ludzi ceniących spokój. Szlaki są krótkie, więc w niedługim czasie można wiele zwiedzić realizując nawet kilka tras w ciągu jednego dnia.

Przyjechaliśmy tam w pierwszej połowie października, kiedy drzewa przybierały jesienne szaty, w związku z czym nasze trekkingi wzbogacone były o dodatkowe kolory. Spędziliśmy w okolicy kilka dni, łącząc górskie wędrówki z rowerowymi podjazdami w Karkonoszach (2 dni na rowerach, 2 dni pieszo). Rudawami Janowickimi zainteresowaliśmy się głównie ze względu na bezpośrednią bliskość pieszych szlaków z miastem Kowary, które było dla nas bazą wypadową dla rowerowych eskapad obejmujących wjazd na Przełęcz Okraj (1.050 m n.p.m.) oraz Przełęcz Karkonoską (1.198 m n.p.m.). Pobyt wykorzystaliśmy także m.in. na poszerzenie listy zdobytych szczytów Korony Gór Polski i weszliśmy na Skalnik (945 m n.p.m.) oraz Skopiec (718 m n.p.m.) w sąsiednich Górach Kaczawskich.

Ostra Mała (935 m n.p.m.) > Skalnik (945 m n.p.m.)

  • Przebieg trasy: Przełęcz pod Średnicą (595 m n.p.m.) > Pod Ostrą Małą (904 m n.p.m.) > Skalnik (945 m n.p.m.) > Pod Ostrą Małą (904 m n.p.m.) > Ostra Mała (935 m n.p.m.) > Przełęcz pod Średnicą (595 m n.p.m.)
  • Długość trasy: około 8 kilometrów w obie strony
  • Czas przejścia: około 2.5 godziny w obie strony

Pieszej łazęgi czas start. Zatrzaskujemy drzwi samochodu i pierwsze 6-7 kilometrów pokonujemy autem. Strome ulice północnej części Kowar doprowadzają nas na Przełęcz pod Średnicą na wysokość 595 m n.p.m. (a Średnica to szczyt o wysokości 622 m n.p.m. położony po zachodniej stronie przełęczy), skąd mamy zamiar wleźć na Skalnik (945 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Rudaw Janowickich. I mimo, że przydomek „najwyższy” często brzmi wybitnie, to w Sudetach rzadziej niż częściej kryje się za nim trochę mało wybitna dreptanina na plackowate szczyty. I również ten nasz Skalnik nie zapowiada się najpoważniej, ale nam to wcale nie przeszkadza. Jesteśmy ciekawi oraz wyrywni, jak to zawsze w górach.

4 koła zostawiamy na bezpłatnym gruntowym parkingu przy lesie porastającym jeden ze stoków Średnicy. Zaraz przy asfaltowej drodze, z której zjechaliśmy (ulica Wojska Polskiego), więc dostęp do szlaku jest tu bardzo łatwy. I to bardzo dobrze się składa, ponieważ w skłonnościach naszych do wyrywności w świecie outdoorowym na ten dzień po Skalniku planujemy jeszcze kolejne punkty programu. Zatem każda chwila cenna, bo dzień coraz krótszy, a grafik całkiem napięty.

Zatem wałówka z termosem na plecy i rzucamy okiem na leśny prześwit w kierunku północnym, gdzie rozlega się ładny jesienny widok. Fragment łąki zbiega tam w dół do znajdującej się poniżej linii drzew, a za nimi widoczne są nieco niższe partie Rudaw Janowickich porośnięte lasami. Spodziewamy się, że cel naszego trekkingu nie będzie widokowym szczytem, więc tym bardziej cieszy nas taka luka w przestrzeni.

Zauważamy oznakowania czerwonego szlaku, który przecina przełęcz i tym samym prowadzi zarówno na lewo i na prawo, wte i wewte. My wybieramy opcję wewte, czyli na prawo (w odniesieniu do kierunku, z którego przyjechaliśmy), więc przechodzimy na drugą stronę drogi, bo wędrówka wte (las za parkingiem) doprowadziłaby nas na Średnicę. Tym sposobem wchodzimy do lasu na asfaltową ścieżkę wykorzystywaną też do usług leśnych.

I tak drepczemy sobie po utwardzonej nawierzchni, a droga cały czas wspina się pod górę. Byłby to bardzo beztroski spacer przez las, ale w licznych porębach hula jesienny wiatr. Drzewa przy szlaku stykają się koronami, przez co przez większą część czasu maszerujemy w cieniu i słońce niezbyt niweluje odczuwanie podmuchów wiatru. Od czasu do czasu jakiś świst przebiegnie po galotach, że zatelepie człowiekiem, a pod kurtką na rękach wystąpi gęsia skóra.

Po około kilometrze docieramy do skrzyżowania, na którym do naszego szlaku czerwonego dołącza żółty i pod tą dwukolorową banderą maszerujemy dalej. Gdzieś na drugim kilometrze docieramy do drewnianej wiaty na trudnym do wyróżnienia w terenie wzniesieniu Wilczysko (789 m n.p.m. dawniej po niemiecku nazywane Wolfsberg). Znajduje się tam także stara kamienna ławka będąca przedwojennym elementem infrastruktury turystycznej. Miejsca do siedzenia całkiem to przyjemne (zarówno to zabytkowe, jak i nowsze pod wiatą), ale nogi do odpoczynku zbyt świeże, a pora na dożywianie jeszcze wczesna.

Na trasie co jakiś czas mijamy również omszone kamienie z wyrytymi niemieckimi nazwami. Są to dawne drogowskazy z czasów, kiedy Kowary i okolice, a właściwie to cały Dolny Śląsk należały do Prus (od XVIII wieku do 1945 roku). Dziś próbujemy odczytać niewyraźne napisy, które nie mówią nam nic konkretnego. Wiemy jedynie, że wyryte wyrazy odnoszą się do nazw własnych określających obiekty geograficzne albo fragmenty jakiejś trasy. Wśród odcyfrowanych ciągów liter pojawia się bowiem „berg” (góra), „hinterer” (tylny) oraz dwukrotnie „weg” (droga). Niestety poprzedzające je wyrazy nie są nam bliskie, stwierdzamy jedynie, że to jakieś niemieckie wyrazy złożone, które z poziomu podstawowego trudno zusammen do kupy przetłumaczyć na polski odpowiednik, aby oddać wszystko, co w nich zawarte (prawdopodobnie jest to: „rehheckenweg” oraz „hinterer hainbuschweg”).

Dalej szlak z asfaltowego zmienia się w gruntowy, więc zaczynamy iść po ziemi, kamykach oraz wystających gdzieniegdzie korzeniach drzew. Wiatr nie przestaje zawiewać spomiędzy gałęzi, ale jesteśmy już wystarczająco rozgrzani ruchem, że na opatulonych plecach pojawiają się strużki potu. Robimy tylko ekspresowy postój na kilka łyków wody, a wkrótce potem docieramy do kolejnego skrzyżowania szlaków, gdzie do szlaków czerwonego oraz żółtego dołącza zielony.

Przez nieco ponad 0.5 kilometra maszerujemy wśród iglaków, żeby dotrzeć do punktu Pod Ostrą Małą (904 m n.p.m.), gdzie stoi pomnik ku pamięci harcmistrza Janusza Boisségo oraz drogowskaz wskazujący krotką odnogę szlaku w lewo na Ostrą Małą (935 m n.p.m.). Tym jednak zajmiemy się w drodze powrotnej. Tymczasem jest tu jeszcze wietrzniej, ponieważ znajdujemy się na poziomie najwyższych drzew. Idziemy dalej po niebieskim szlaku, a dalej na niebieskim szlaku teren zdaje się stawać płaski, rozległy. I gdzież tutaj, panie, ten szczyt?

Tylko spokojnie – szczyt owszem jest. To dość obszerne, porośnięte drzewami wypłaszczenie, dlatego nieco trudno rozróżnić je w terenie i nieco trudno odczuć jakąkolwiek kulminację. Ale obok na drewnianym słupie znajduje się tabliczka z napisem „Skalnik„. Miejsce to niezbyt reprezentacyjne, bo na ścieżce, ale po chwili reflektujemy się, że to bardziej oznaczenie dla biegaczy, dogtrekkerów, górskich rowerzystów i różnej innej kategorii sportowców (pod hasłem „Kowarskie trasy dla aktywnych”).

Tym samym dajemy nura nieco głębiej między świerki i znajdujemy metalową skrzynkę z nazwą szczytu oraz jego wysokością. Widok jest oczywiście taki, jakiego się spodziewaliśmy, czyli gałęzie iglaków smagające się nawzajem w podmuchach jesiennego wietrzyska. Prześwitu ani z prawej, ani z lewej, ani z przodu, ani z tyłu. Nic to jednak nie szkodzi, bo las pachnie szyszkami, a my mamy za sobą 4 kilometry ruchu oraz kolejny szczyt KGP do kolekcji. Spędzamy tam tylko chwilę, ponieważ chłodny wiatr szybko i skutecznie wyziębia rozgrzane części ciała.

A poza tym, wracamy ponownie do punktu Pod Ostrą Małą, tam przed pomnik Janusza Boisségo, żeby skręcić w tę odnogę szlaku, którą widzieliśmy wcześniej. Zbaczamy więc w prawo, jak podpowiada znak. A tam siwy skalny kloc. Między zapadlinami w skałach zaś łyse pnie drzew albo gdzieniegdzie choinka. Też chcemy wspiąć się na to blokowisko, bo nad nim tylko pogodne niebo, więc z góry z pewnością uraczy nas jakaś panorama okolicy.

Szuru-buru, ręka, noga i już jesteśmy na pierwszym głazie. Drugi, trzeci też z podpórką, a wzrokiem szukamy najlepszej opcji do pokonania następnego kroku. Sekunda, dwie i wychodzimy na szczyt blokowiska, gdzie zastajemy metalową barierkę odgradzającą krawędź kompleksu od przepaści. Tak oto właśnie wdrapaliśmy się na szczyt Ostra Mała (935 m n.p.m.) – drugi najwyższy szczyt Rudaw Janowickich.

Z punktu widokowego widzimy bardzo ładną panoramę zachodniej części pasma. Zaś bezpośrednio pod naszymi nogami sterczą żółto-zielone czubki jesiennych drzew. W czapkach i kurtkach, podwiewani wietrzyskiem, przystajemy na dłuższą chwilę, żeby nacieszyć oczy tym ładnym, sudeckim ukształtowaniem terenu. W drodze powrotnej zatrzymujemy się na Wilczysku pod wiatą dla turystów – tym razem pora na jedzenie jest już odpowiednia. Tym bardziej, że w zanadrzu ciąg dalszy programu, czyli transfer o około 20 kilometrów do Komarna w celu podejścia na Skopiec w sąsiednich Górach Kaczawskich.

Starościńskie Skały (718 m n.p.m.) > Ruiny zamku Bolczów (561 m n.p.m.)

  • Przebieg trasy: Strużnica (451 m n.p.m.) > Starościńskie Skały (718 m n.p.m.) > Dolina Janówki (554 m n.p.m.) > Głaziska Janowickie (590 m n.p.m.) > Ruiny zamku Bolczów (561 m n.p.m.) > Rozdroże pod zamkiem Bolczów (452 m n.p.m.) > Krowiarka (504 m n.p.m.) > Rozdroże pod Jańską Górą (551 m n.p.m.) > Strużnica (451 m n.p.m.)
  • Długość trasy: około 11.5 kilometra
  • Czas przejścia: około 4-5 godzin razem z przerwami

Następnego ranka z Kowar udajemy się do Strużnicy – wąskiej wsi rozłożonej wzdłuż drogi. Autem pokonujemy około 10-11 kilometrów i parkujemy na placu z betonowych płyt między główną drogą a Karpnickim Potokiem, który płynie równolegle do jezdni. I znów wałówka z termosem na plecy i rozpoczynamy drugi pieszy dzień w Rudawach Janowickich. Wczorajszy był co prawda udany, ale to dzisiejsze szlaki przewidują liczne interesujące punkty, zatem solidne wyposażenie wspomagające na kilka dłuższych godzin mile widziane.

Stuk, puk, podeszwy butów uderzają o drewniane deski, kiedy po kładce gramolimy się na drugą stronę potoku. Potem gruntową drogą wchodzimy między drzewa, a żółty szlak wyprowadza nas na krawędź obszernej polany, z której widać sąsiednie wypiętrzenia terenu w jesiennych kolorach. Następnie lawirujemy gdzieś w alei drzew wzdłuż drewnianego ogrodzenia, żeby ostatecznie wtarabanić się do lasu.

Zaś w lesie powtórka z rozrywki. Wiatr majta koronami drzew, że co niektóry podmuch dosięgnie też nas i przy okazji wytarmosi za grzywy. Iglaste gałęzie tańcują tu na wszystkie strony, więc patrzymy jak po ziemi snują się ich ruchome, migoczące cienie. Zresztą w ogóle klimat miejsca zdaje się być przedni, bo ścieżka urozmaicona o korzenie, szyszki i kamienie, a ściółka leśna przybrana omszonymi głaziskami. Cienkie drzewa wyrastają z niej pionowo w górę tworząc z koron wielki baldachim.

Wkrótce docieramy do skrzyżowania ze szlakiem niebieskim i tymże szlakiem w prawo kontynuujemy trekking w kierunku Starościńskich Skał (718 m n.p.m.). Ścieżka w dalszym ciągu wspina się pod górę, a cienie tańczą po ściółce. Idziemy po zboczu Lwiej Góry, aż przed oczami wśród świerków pojawia się masywny blok skalny wystający nieco ponad najwyższe partie koron. Podchodzimy bliżej zaintrygowani tym gigantycznym klocem i dostrzegamy mnóstwo skalnych wybrzuszeń oraz wgłębień, z których wyrastają pojedyncze drzewa.

Kamienistą ścieżką wchodzimy na górę Starościńskich Skał. Teren jest tam na tyle rozległy, że dróżka rozgałęzia się pomiędzy kilka głazów. Mijamy przeróżne formacje: półki, filary, kociołki wietrzeniowe, szczeliny. W rzeźbie wyróżniają się także tzw. żyły aplitów, czyli intruzje magmy, która wniknęła w popękany stygnący granit. Tutaj widoczne są one jako wklęsło-wypukłe pasy o w miarę regularnej szerokości.

Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie wgramolili się chociaż na jeden z głazów (a nigdzie nie widzieliśmy podobnego zakazu) i nie poskakali trochę z dołu do góry i z góry na dół w poszukiwaniu kolejnych kształtów, żłobień, wypukłości itd.

Bowiem Starościńskie Skały to formacje liczące aż po kilka-kilkanaście, a nawet 30 metrów wysokości, więc teren do eksploracji to spory, w tym również dla wspinaczy skałkowych, którzy mają tu swoje trasy. Ale to także punkty widokowe. Na jednym z nich po północno-wschodniej stronie bloku spędzamy dłuższą chwilę. Nie ma tu żadnej turystycznej infrastruktury, ale na ziemi spoczywa pień kładącego się drzewa. Jego kształt oraz otwarta przestrzeń na wprost to jakby bezpośrednie zaproszenie do zajęcia miejsca i oglądania sąsiednich grzbietów.

Natomiast z drugiej, południowo-zachodniej strony znajdują się wykute w kamieniu schody prowadzące do głównego punktu widokowego. Jest tam metalowa barierka oraz tablica z opisem panoramy okolicy. Miejsce to już historyczne, ponieważ kamienne stopnie stworzono w XIX wieku z inicjatywy księcia Wilhelma Hohenzollern, który w pobliskich Karpnikach posiadał letnią rezydencję, a Starościńskie Skały oraz sieci ścieżek spacerowych i wtedy leżały na terenie ichniejszego parku krajobrazowego.

Stoimy zatem tam, dokąd 200 lat wcześniej spacerowali arystokraci i dworzanie Hohenzollernów, jednak nam daleko do bycia dystyngowanymi w polarach i trekkingowych butach. Co jednocześnie bardzo dobrze się składa, bo raczej trudno byłoby tu dotrzeć we frakach, lokach i kieckach. Do tego na górze oczywiście wietrzna hulanka z jednoczesnym naświetlaniem gęb przez ciepłe słońce. Zatem dość szybko schodzimy ze Starościńskich Skał, a dalsza trasa również zbiega w dół. Idziemy przez las w kierunku doliny potoku Janówka i niebawem na naszej ścieżce mijamy kolejne skalne formacje.

Najpierw jest to Skała Piec (570 m n.p.m.) z punktem widokowym, na który oczywiście gramolimy się z impetem. Jest tam zacieniona drzewem ławka oraz widok na rozkładające się w dole żółto-zielone korony. Skała charakteryzuje się naturalną promieniotwórczością. Do 1945 roku była pomnikiem przyrody, a w XVII wieku stanowiła także miejsce schronienia dla okolicznych chłopów ukrywających się przed żołnierzami biorącymi udział w wojnie 30-letniej.

Schodzimy na dół i kawałek dalej ze ścieżki obserwujemy ponad 20-metrowej wysokości tzw. Skalny Most (ok. 600 m n.p.m.), czyli kamienny pomost łączący dwie turnie i tworzący pod sobą obszerne okno. Tablica informacyjna przy trasie mówi, że i tutaj występuje żyła aplitów, a także że skały charakteryzują się promieniotwórczością.

Niebawem docieramy do Doliny Janówki – lewego dopływu Bobru (na wysokość około 554 m n.p.m.), gdzie znajduje się fragment najlepiej zachowanego w Rudawach Janowickich dolnoreglowego, pierwotnego lasu mieszanego. Chcąc pozostać na chwilę w towarzystwie potoku, opuszczamy szlak niebieski i skręcamy w prawo w górę strumienia na szlak żółty, a potem już w lewo w zielony do punktu Głaziska Janowickie (590 m n.p.m.). Jest to opcja alternatywna – po dotarciu do Doliny Janówki można kontynuować trasę szlakiem niebieskim i również dotrzeć do punktu Głaziska Janowickie.

Zatrzymujemy się tam pod wiatą turystyczną na solidniejszy posiłek. Dalej prowadzi szlak czarny, przebiegając w sąsiedztwie kolejnych skalnych formacji rozrzuconych wśród drzew. W pewnym momencie dostrzegamy, jak między pniami prześwitują kamienne mury. Przechodzimy po drewnianej kładce i znajdujemy się wewnątrz imponujących ruin XIV-wiecznego zamku Bolczów, do którego budowy wykorzystano naturalnie występujące w tym miejscu granitowe skały.

Początkowo, czyli najprawdopodobniej w XIV wieku była to posiadłość rodu rycerskiego Bolczów (lub też Boliców albo Bolców) zajmująca obszar mniejszy niż zachowane ruiny. Po raz pierwszy zamek został zburzony w XV wieku w wyniku wojen husyckich, po czym odbudowano go i poszerzono jeszcze w tym samym stuleciu. W wieku XVI natomiast budowla weszła w posiadanie Justusa Decjusza – sekretarza króla Zygmunta Starego i pod jego zarządzeniem została przebudowana w renesansowym stylu. Z kolei w trakcie wojny 30-letniej zamek został spalony przez Szewdów, a w okresie międzywojennym funkcjonowała w nim gospoda.

Zdumiewa nas zarówno bogata historia tego miejsca, jak i skala zachowanych ruin, ponieważ ciągle stoją tu mury zewnętrzne, wewnętrzne ściany z oknami, spora część wieży, schody, czy dziedziniec. Gdy wchodzimy na wyższą kondygnację, znajdujemy się powyżej drzew, a w oddali przed oczami sterczą dwa spiczaste czubki – Sokolik (644 m n.p.m.) oraz Krzyżna Góra (654 m n.p.m.), na które planujemy wejść jeszcze tego samego dnia podczas kolejnej wędrówki.

Sprzed ruin zamku skręcamy w lewo w zielony szlak. Schodzimy w dół, a po niedługim czasie do zielonego szlaku dołącza żółty. Przez mniej więcej 0.5 kilometra maszerujemy wzdłuż poznanego już potoku Janówka. Szlak żółty odbiega w lewo, my zaś kontynuujemy trasę szlakiem zielonym do Rozdroża pod Jańską Górą (551 m n.p.m.), skąd niebieskim szlakiem w prawo udajemy się jeszcze około 700 metrów do skrzyżowania ze szlakiem żółtym – tym samym zamykamy pętlę, docierając do miejsca z początku tego trekkingu (pierwsze skrzyżowanie szlaku żółtego i niebieskiego przed Starościńskimi Skałami). Dalej żółty szlak ponownie prowadzi nas krawędzią polany, aż docieramy do Strużnicy. Nie jest to jednak koniec pieszych podbojów na ten dzień. Wsiadamy w auto i jedziemy dalej. Propozycję powyższego szlaku zaczerpnęliśmy z bloga: → wolnymkrokiem.pl

Husyckie Skały (562 m n.p.m.) > Krzyżna Góra (654 m n.p.m.) > Sokolik (644 m n.p.m.)

  • Przebieg trasy: Przełęcz Karpnicka (478 m n.p.m.) > Schronisko Szwajcarka (526 m n.p.m.) > Husyckie Skały (562 m n.p.m.) > Krzyżna Góra (654 m n.p.m.) > Sokolik (644 m n.p.m.) > Husyckie Skały (562 m n.p.m.) > Schronisko Szwajcarka (526 m n.p.m.) > Przełęcz Karpnicka (478 m n.p.m.)
  • Długość trasy: około 5.5 kilometra w obie strony
  • Czas przejścia: około 2 godziny w obie strony

Ze Strużnicy przemieszczamy się samochodem o około 3.5 kilometra do Przełęczy Karpnickiej (478 m n.p.m.). Stajemy na obszernym, płatnym parkingu, po którym pomimo jesieni ciągle kręci się sporo ludzi. Osiem złotych wpada do kieszeni pana parkingowego, a my przepadamy po drugiej stronie drogi w zagajnikach drzew na szlaku zielonym i niebieskim. Warto zauważyć, że na tej trasie jesteśmy w Górach Sokolich – niewielkim masywie w obrębie Rudaw Janowickich. Należy do niego tylko 6 wzniesień, ale są one na tyle charakterystyczne (kopce zwieńczone formacjami skalnymi) i oddzielone od głównego masywu Rudaw (Przełęczą Karpnicką), że tworzą wspólną podjednostkę.

Tymczasem wiemy, że trasa, którą wybraliśmy jest krótka, zatem w niedługim czasie i niewielkim wysiłkiem można tu osiągnąć kolejne tego dnia punkty widokowe. Zatem niecierpliwie drepczemy z nogi na nogę, wypatrując zakrętów albo skrzyżowań. Pierwszy skręt następuje tu po około 0.5 kilometra, kiedy oba szlaki skręcają w lewo pod górę i dołącza do nich szlak żółty.

Alejka drzew doprowadza nas do polany, przy której stoi drewniany budynek Schroniska PTTK Szwajcarka (526 m n.p.m.) wybudowany w 1823 roku w tyrolskim stylu i zachowany do dzisiaj. Równocześnie jest to najstarszy budynek wśród schronisk turystycznych w Polsce. Wzniesiony został z inicjatywy poznanego już z wcześniejszych historii księcia Wilhelma Hohenzollern (schody i punkt widokowy na Starościńskich Skałach), który przy tworzeniu projektu inspirował się alpejskimi domami. Miało to przybliżyć jego żonie Mariannie klimat ojczystej Austrii. W tamtych czasach budynek pełnił funkcję domu myśliwskiego, toczyło się w nim również życie towarzyskie księcia. W rękach PTTK znajduje się od 1950 roku.

Teraz panuje tu piękne, słoneczne popołudnie, więc na ławkach przed budynkiem siedzą ludzie, po trawie biegają dzieci. Mijamy ich i stamtąd przez zaledwie 400 metrów maszerujemy do urwiska skalnego o nazwie Husyckie Skały (562 m n.p.m.). Jednocześnie jest to skrzyżowanie, na którym wybieramy czarny szlak w lewo w kierunku najwyższego szczytu Gór Sokolich, czyli Krzyżnej Góry (654 m n.p.m.). Postanawiamy bowiem, że skoro będziemy wracać tą samą trasą, to Husyckie Skały odwiedzimy później.

Tymczasem podejście na Krzyżną Górę to początkowo leśna ścieżka, która wkrótce doprowadza do podnóża stromych formacji skalnych. Biegną na nią wąskie i strome kamienne schody ubezpieczone barierką.

Na górze znajduje się krzyż oraz punkt widokowy i zdjęcie panoramy okolicy z identyfikacją widocznych w oddali szczytów. Od strony zachodniej barierka oddziela nas od krawędzi stromego zbocza. Pomimo, że znajdujemy się na obiektywnie niskim wzniesieniu, to wyraźnie wyeksponowane przewyższenie daje odczuć prawdziwą przyjemność, jaką dają góry. Ponadto popołudniowe słońce wydobywa kolory jesiennych drzew, oświetla ich fragmenty, a zacienia pozostałe części. Tym samym uwypukla je, podkreślając ukształtowanie terenu i rozmieszczenie obiektów w przestrzeni.

Podczas schodzenia w dół można skręcić jeszcze w lewo między kamienie, żeby eksplorować niższe partie skał. Wracamy tą samą drogą do Husyckich Skał i tym razem skręcamy w lewo w szlak niebieski, zielony oraz czerwony, kontynuując trasę uprzednio „przerwaną” poprzez zboczenie na Krzyżną Górę. Zmierzamy na Sokolik, gdzie doprowadzi nas czerwony szlak, a niebieski i zielony kolejno odbiegną w różnych kierunkach.

Ścieżka prowadzi nas w gęstej buczynie, gdzie w koronach drzew prześwituje słońce. Trasa zaczyna zawijać się serpentynami po stoku góry. Idziemy tak przez około 0.5 kilometra, aż dostrzegamy duży blok skalny, na którego szczyt prowadzą strome żelazne schody. To Sokolik (644 m n.p.m.) – drugi z najwyższych szczytów Gór Sokolich i zarazem bliźniaczy wobec poznanej już Krzyżnej Góry. Z tablicy informacyjnej dowiadujemy się, że pierwsza droga na szczyt powstała prawdopodobnie w 1885 roku dzięki ówczesnemu Towarzystwu Karkonoskiemu (Riesengebirgsverein) lub w 1884 roku z prywatnej inicjatywy niejakiego Carla Emila Beckera.

Tak, czy inaczej wchodzimy po schodach na górę i stajemy na w pełni odkrytym punkcie widokowym, skąd można podziwiać panoramę 360 st. bliższej oraz nieco dalszej okolicy (widoczne są m.in. Góry Kaczawskie, Dolina Bobru, północna część Rudaw Janowickich). Natomiast ujmując rzecz topograficznie bardziej dokładnie, to stoimy na wyższym skalnym filarze góry nazywanym Sokolikiem Dużym (644 m n.p.m.), podczas gdy obok wznosi się tzw. Sokolik Mały (622 m n.p.m.), na który obecnie dostać można się jedynie drogą wspinaczkową.

Tym samym poniżej naszych stóp, wzdłuż pionowej ściany Sokolika Małego zwisają kolorowe liny, a swoich sił próbują tam wspinacze. W przeszłości wspinaczkę górską uprawiała tu sama Wanda Rutkiewicz, Krzysztof Wielicki, czy Wojciech Kurtyka. Miejsce to zatem kultowe. Ciekawostką może być fakt, że przed II wojną światową oba filary Sokolika łączyła kładka, po której można było przemieszczać się z jednego na drugi.

Wracamy tą samą trasą – podążamy za szlakiem czerwonym, który prowadzi nas najpierw do Husyckich Skał, a potem do Schroniska Szwajcarka (przez część trasy biegnie razem ze szlakiem niebieskim, zielonym, a potem także czarnym). Zatrzymujemy się jeszcze na chwilę na Husyckich Skałach (562 m n.p.m.), gdzie znajdują się kolejne formacje skalne. Widoczny jest stąd skalisty szczyt Sokolika wystający spomiędzy drzew na spiczastym czubku góry. Spod Schroniska Szwajcarka szlakiem niebieskim oraz zielonym docieramy do parkingu na Przełęczy Karpnickiej.

Tym samym kończymy wizyty na szlakach Rudaw Janowickich – jutro po śniadaniu będziemy opuszczać Sudety z nową, krajoznawczo-terenową wiedzą i doświadczeniami. Skalnik był dla nas kolejnym przykładem na to, że w górach „najwyższy” nie zawsze oznacza „najładniejszy”, czy „najciekawszy”. Że warto rozglądać się wokół, przyjąć sugestię drogowskazów i nieco zboczyć ze szlaku. Na Starościńskich Skałach nie wiedzieliśmy, gdzie najpierw podziać wzrok: czy skupić się w oddali na panoramie okolicy, czy obserwować te intrygujące kształty, jakie stworzyła natura tuż przed naszymi nosami (i butami) – ciekawie było z każdej strony. Z kolei trasa na Krzyżną Górę oraz Sokolik to dla nas kropka nad „i” podczas pobytu w Rudawach Janowickich. Strome podejścia na skały, punkty widokowe z ekspozycją oraz ścieżki wśród gęstej buczyny jeszcze raz pokazały, że mało wybitne góry też potrafią być interesujące.

Informacje praktyczne

Wszystkie opisane szlaki znajdują się w obrębie Rudawskiego Parku Krajobrazowego. Wstęp na nie jest bezpłatny. Jedyną opłatą, jaką musieliśmy uiścić, żeby wybrać się na jedną z wędrówek, była opłata za parkowanie samochodu na Przełęczy Karpnickiej (szlak na Krzyżną Górę oraz Sokolik) i wyniosła nas 8 zł za samochód osobowy (2018 rok). Parking na Przełęczy pod Średnicą (szlak na Skalnik i Ostrą Małą) oraz miejsce do parkowania w Strużnicy (szlak na Starościńskie Skały oraz do ruin zamku Bolczów) były darmowe – przynajmniej jesienią, poza wysokim sezonem turystycznym.

Szlaki są bardzo dobrze oznakowane. Nie mieliśmy przy sobie mapy, jedynie przed wyjazdem sprawdzaliśmy przebieg tras na mapach internetowych. Polecamy stronę z przebiegiem szlaków górskich w Polsce, w części Czech oraz Słowacji: → https://mapa-turystyczna.pl/ gdzie można wyszukiwać miejsca i samemu tworzyć trasy uzyskując m.in. informacje o dystansie, przewyższeniu, czasie potrzebnym do zrealizowania wędrówki.

Rudawy Janowickie leżą m.in. w sąsiedztwie Gór Kaczawskich oraz Karkonoszy. Jest to region turystyczny z bogatą ofertą noclegową, czy gastronomiczną, więc nietrudno znaleźć obiekty spełniające określone oczekiwania. Chcąc nocować w Rudawach Janowickich (a nie np. w Karpaczu, gdzie znajduje się najbogatsza oferta noclegowa w okolicy), można skorzystać z zakwaterowania np. w Kowarach (południowo-zachodnia część pasma), Janowicach Wielkich (północna część pasma), czy w Schronisku PTTK Szwajcarka, które znajduje się blisko asfaltowej drogi.

Dla osób aktywnych nie tylko pieszo, ale również rowerowo jest to atrakcyjna okolica i wyjazd w Rudawy można połączyć ze zdobywaniem drogowych przełęczy. O naszych rowerowych eskapadach poprzedzających opisane wyżej trekkingi pisaliśmy tutaj: → Przełęcz Okraj na rowerze. Podjazd z Kowar oraz tutaj: → Przełęcz Karkonoska rowerem. Najwyższy podjazd szosowy w polskich Sudetach.

W Duecie po Świecie

Tagi: 
Kategorie: 
Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...