Autor: 

Majowy poranek. Jest szósta, a mimo to termometr wskazuje 25 stopni. Szykuje się kolejny gorący dzień. Waham się, czy iść na wycieczkę, wsiąść na rower, czy może bujać z książka w hamaku. Mimo coraz wyższej temperatury decyduję się na rower.

Jadę w góry. Dlaczego? Z kilku powodów: po pierwsze: w lesie powinno być chłodniej, a po drugie przedłużająca się susza stwarza niepowtarzalną okazję dotarcia do miejsc zazwyczaj o tej porze niedostępnych. Tak. Zamierzam przejechać Tytoniowa Ścieżką. Zazwyczaj widzę ją tylko zimą i nie udaje mi się przejść jej całej ze względu na trudne warunki- lodowiska, śnieg, mróz i krótki dzień. Znając układ ścieżki, wybieram kierunek odwrotny do zimowych wypraw. Podejrzewam, że łatwiej będzie mi zrobić długi podjazd asfaltem, niż podjeżdżać, a raczej pchać rower w głębokich koleinach. Kilka minut po ósmej zaczynam wycieczkę podjazdem do górnego asfaltu i dalej ulubioną „ścianką” pod Kowalówkę. Nim się orientuję, jestem u wlotu Tytoniowej Ścieżki. Jest cicho, zielono i pusto. Lekko powiewa wiatr, dzięki czemu upał nie doskwiera. Wjeżdżam w legendarną prawie drogę. Po obu stronach rosną młode świerki, skutecznie zasłaniając widok, z którego niegdyś słynęła ta trasa. Nie na darmo tędy wędrował Geralt z Ciri w Wiedźminie.

Autor: 
izery2.jpg

Mam w swoich zbiorach zdjęcia z czasów, gdy szczyt Dłużca był całkowicie nagi, gdzieniegdzie wystawały tylko suche kikuty (te same, które znają miłośnicy filmu o serialu „Wiedźmin”)

Autor: 
izery3.jpg

Teraz wiać tylko las. Gęsty las, gdzieniegdzie przerzedzany w ramach „gospodarki leśnej”, po której pozostają suche gałęzie i zniszczona droga. Na szczęście ciężki sprzęt wyniósł się stąd zimą i teraz powoli przyroda dochodzi do siebie. Wokół pełno jagodzisk. Przyjadę tu latem zbierać czarne owoce. Zatrzymuję się przy wielkim kamieniu. Czy to tu ciocia Basia pozowała wujkowi? A może gdzie indziej? Zdziwiłaby się, widząc teraz Tytoniową Ścieżkę. Nie poznałaby jej, bo i dla mnie jest ona jakby zupełnie nową drogą (każdy, kto chodzi po górach wie, że góry latem a góry zima to zupełnie odrębne światy).

Autor: 
izery4.jpg

Tak jak przewidywałam, droga jest zupełnie sucha. Dopiero poniżej samego szczytu Dłużca na dnie koleiny widać zieloną kałużę i trochę błota. Uprawiając karkołomny downhill, cieszę się, że nie muszę tędy pchać roweru. Zjazd jest trudny technicznie, prawie jakby zjeżdżać po bardzo krzywych schodach, a podjazd byłby niemożliwy. Zjeżdżam do Pięciu Dróg. Jest jeszcze wcześnie, więc jadę nad Płokę, gdzie tradycyjnie moczę nogi i odpoczywam nad tamą. Gdy byłam tu ostatnio, żaby właśnie składały skrzek. Teraz woda roi się od kijanek. Zastanawiam się, gdzie dalej. Nie chce mi się zjeżdżać do Rozdroża Izerskiego, ani wracać na Rozdroże pod Kowalówką, czy na Pięć Dróg. Wybieram czwarty wariant- kierunek Świeradów, ale nie zamierzam dojechać starym asfaltem do miasta, tylko wcześniej skręcić, objeżdżając Wysoką dotrzeć praktycznie pod Sępią Górę. I tak pod samym szczytem Wysokiej wreszcie mam odrobinę widoku na Izery. Dojeżdżam do niebieskiego szlaku, ale nie wjeżdżam na szczyt Sępiej- byłam tam całkiem niedawno, a jest to jedyne miejsce, gdzie o tej porze mogę już spotkać ludzi. Zamiast tego zjeżdżam na górny asfalt i nim wracam do domu. Na chwilę zatrzymuję się jeszcze na „punkcie widokowym”, gdzie między drzewami majaczą zabudowania wioski z wieżą barokowego kościoła. Jest jedenasta.

Po więcej zapraszam na blog: Kobiece rozmówki przy herbacie

Autor: 
izery6.jpg
Kategorie: 
Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...