Nie poruszaliśmy jeszcze wątku ubioru na szlak. Oczekiwania co do ubrań są dość duże, ponieważ dobrze by było, żeby były wygodne, oddychające i chroniły dziecko przez wiatrem i deszczem podobnie jak nasze górskie ciuchy, a jednocześnie wiemy, że dziecko rośnie szybko i w danym rozmiarze pochodzi sezon, góra dwa, tak więc zależy nam, żeby cena nie była kosmiczna. Podobnie jak w kwestii butów, również w temacie stroju nasze oczekiwania spełniają ubrania Quechua z sieci Decathlon.
Kurtka wodoodporna, softshell, polar, spodnie softshellowe i zwykłe trekkingowe (z odpinanymi nogawkami), koszulki termoaktywne, buty i skarpety – najczęściej Marta od stóp do głów ubrana w Quechua.
Kurtki doskonale dawały sobie radę z deszczem, który nas spotykał, softshelle dobrze chronią przed wiatrem, wystarczają też na lekką mżawkę. Przy pogodowej apokalipsie ubieramy jeszcze sztormiaki z Decathlona. Pomijając podkreślany przez nas jako najważniejszy korzystny stosunek jakości do ceny, to te ubrania są po prostu ładne, kolorowe i świetnie wykończone – zamki nie gryzą, szwy są uszczelniane, nic się nie dzieje z ubraniami po praniu.
Na zdjęciu polar, softshell, spodnie trekkingowe i buty Quechua.
Z innych firm korzystamy też z ubrań firmy McKinley – koszulki termo i kurtka puchowa również dają radę, a w kwestii bielizny nie mieliśmy również zastrzeżeń do getrów i bluzek termo z Lidla.
Niezależnie od pogody i rewelacyjnych prognoz zdarzały nam się niemiłe niespodzianki pogodowe, także polecamy i sami zawsze tak robimy – nawet w upał do plecaka zabieramy polar, kurtkę przeciwdeszczową, choćby lekką, zwijaną w mały kłębek, a dla malucha trzeba spakować dodatkowe buty i skarpetki – niemal pewne, że pociecha wdepnie po kostki w jedyną kałużę na szlaku i żadna wodoodporność butów nie pomoże, gdy woda przeleje się od góry przez cholewkę
Komentarze