Autor: 

Nie jest to odkrycie na miarę jakiejkolwiek nagrody, że wędrowanie z dzieckiem jest zupełnie innym wędrowaniem, niż to bez niego. Że inaczej ta podróż się rozpoczyna, inaczej rozwija się w trakcie i też kończy, często niezupełnie tak, jak początkowo zaplanowaliśmy. Ale w nieprzewidywalności takiej formy wypoczynku tkwi cały urok każdej takiej wyprawy.

Bezdzietni podróżnicy są ubożsi o wiedzę, że wyruszenie na szlak z kilkulatkiem to przygoda, która rozpoczyna się już na etapie pakowania plecaka. Dorosły górski wędrowiec trzy razy zastanowi się nad potrzebą posiadania w górach tego czy owego, pięć razy zważy coś w ręce nim włoży do plecaka i jest gotów pójść na dalekie idące ustępstwa, byle tylko mieć lekki plecak. Kilkulatek niby wie i rozumie, że plecak zostanie na maleńkich ramionkach przez kilka godzin, ale nic nie powstrzyma go od włożenia do niego kilkunastu resoraków, dwóch latarek, trzech kompasów, pluszowej foki, „bo ona jeszcze nigdy nie była w górach!”, peryskopu, jednorazowego zestawu dentystycznego i ciężkiej, soczystej pomarańczy wielkości piłki ręcznej. Są to dla kilkulatka rzeczy niezbędne na wyprawie i niezastąpione na szlaku. Próżno można czekać na racjonalne uzasadnienie wyboru takiego a nie innego zestawu. My usłyszeliśmy dość pokrętne argumenty, że kompas pierwszy ma wskazywać drogę, drugi ma być na wypadek, gdyby zgubił się pierwszy, a trzeci jest już na ekstremalną sytuację zagubienia dwóch pierwszych. Natychmiast po przedstawieniu nam owej argumentacji zgubiliśmy wszystkie trzy i oddaliśmy słuszność dziecku, zabierającemu na wycieczki po kilka egzemplarzy rzeczy ważnych.

Autor: 
Zestaw niezbędny
Szlakowy zestaw niezbędny - peryskop, lusterko dentystyczne, foka i resorak.

Z każdą kolejna wycieczką zestaw rzeczy niezbędnych na wyprawę, jak nazywał syn każdy wypad w pobliski Beskid Śląski, ewoluował. Zawsze jednak była to ulubiona w danym momencie przytulanka. Był kiedyś pluszowy wąż, którego zalanego źle zakręconym w plecaku marchewkowym sokiem, trzeba nam było już i natychmiast, stojąc na ostrym podejściu, przy akompaniamencie spazmów, płaczów i smarków reanimować i odsysać z nadmiaru płynów. Czasem był też króliczek, który raz jeden odegrał rolę życia w inscenizowanej scence rodzajowej za plecami jakiejś pani nieświadomej, że jej plecy stały się tłem niezwykłej króliczka przygody, próbującego zaprzyjaźnić się z żywym króliczkiem, zamkniętym w akwarium przy bufecie w schronisku. Zawsze była to też mapa, ale już niekoniecznie tego terenu, po którym właśnie szliśmy. Dla kilkulatka najważniejsze było to, że jakaś mapa ciążyła w plecaczku - czuł się wtedy pełnoprawnym uczestnikiem wyprawy, który podczas postoju mógł wodzić pulchnym paluszkiem po kolorowych liniach szlaków i decydować o kierunku dalszej wędrówki. I zawsze była to „słodycz”, której nazwa po latach zmieniła się w dość kłamliwą formę: glukoza. Bo od kiedy czekolada ma w sobie cukry proste? No właśnie, ale mamy ją po to, by w chwilach kryzysu sił zjeść choć kawałek i ruszyć przed siebie dalej.

W górskiej strategii planowania wycieczek w towarzystwie dziecka najważniejsze w zasadzie jest przypomnienie sobie, czym jest brak pośpiechu i brak sztywnego planu, a potem tłumaczenie tego słowem ale co ważniejsze - czynem.

Autor: 
motyl
Jaki ładny motyl!

Ileż to razy na krótkiej trasie robiliśmy pikniki - bo polanka ładna, bo drzewko rzucało cień, popatrz-mamo-jaki-ładny-żuczek! albo zwyczajnie i przecież niepodważalnie: Bo tak. Więc szliśmy czasem 500 metrów od postoju, i nim zdążyliśmy wbić się w dobre do marszu tempo, już trzeba nam było zwalniać, zrzucać z ramion ciężkie plecaki i rozbijać biwak. Syn skrupulatnie jak subiekt wyliczał rzeczy zdatne do jedzenia, pochowane po plecakach towarzyszy podróży i w małej głowie nie mieściło mu się, by cokolwiek miało zostać niezjedzone, zanim dotrzemy do parkingu.  Potem, gdy już w końcu udawało się dotrzeć do celu, była obiecana jeszcze na trasie ciepła zupa w schronisku, odznaka do przypięcia na plecak i nocleg na koniecznie piętrowym łóżku.

Autor: 
ślimak
Dobrze punktowane znalezisko

Zgoda na elastyczność planu wynikała też z zabawy zaproponowanej już podczas pierwszych górskich wycieczek – punktowanie znalezisk, które wymuszało częstsze postoje i nieraz odbijanie ze szlaku. Zbieraliśmy punkty za dostrzeżone w zaroślach zwierzę; za ptaki, ale tylko inne niż te, mieszkające w naszym ogrodzie, a siedzące na gałęzi przy szlaku i śpiewające w naszą stronę swoje trele i za inne cuda: wielonożne, dwunożne, błyskające w słońcu, latające, pełzające czy skaczące. Drobna ilość punktów przyznawana była za żuczki, których zawsze wiele było na szlaku, dużo więcej za na przykład jedyną sarnę spotkaną kiedyś przy rezerwacie Dziobaki, kilka za żabę, która natychmiast po tym, jak została dostrzeżona udawała kamień, i milion nieskończoności, jak zdecydował syn, za małą mysz, która pewnego letniego dnia siedziała pod listkiem tuż na granicy szlaku, a której - choć kucaliśmy - nie mogliśmy dostrzec. Syn widział i tego dnia wygrał przewagą punktów, chyba już nigdy do nadrobienia.

Autor: 
remember
Szlakowe mądrości 

Czasem to paradoksalnie dziecko zmuszało nas do dalszego wędrowania, do wyruszenia na szlak, choć sami chcieliśmy, z uwagi na niesprzyjające warunki pogodowe, odpuścić i zmienić plany. Dawaliśmy się unieść entuzjazmowi dziecka, któremu obiecaliśmy spanie w schronisku i szliśmy, bo za oknem było piękne słońce i wcale nie wyglądało na to, że miałoby się rozpadać tak, jak zapowiadali w prognozach. Bo bywało potem i tak, że jednak w trakcie marszu zamiast żaru z nieba lały się strugi wody ale wtedy często  napotykaliśmy na swojej drodze na coś, co rekompensowało nam przemoczone ubranie i brak widoków. Podczas jednej z pierwszych wędrówek w Beskidzie Żywieckim, dokładnie w momencie, gdy w niebie odkręcono kurek z zimną wodą, niecierpliwie próbowaliśmy opatulić dziecko w coś nieprzemakalnego, jak się okazało - zupełnie niepotrzebnie – bo kilkanaście metrów dalej była baza namiotowa, nieczynna o tej porze roku ale mogliśmy w niej schować się przed deszczem. Siedząc pod zadaszeniem zjedliśmy całą czekoladę, przeczytaliśmy wszystkie informacje z nalepek pełnych mott życiowych i po krótkim postoju, podczas którego wiatr przegonił deszczowe chmury, ruszyliśmy dalej, by dotrzeć do wyczekiwanego na trasie schroniska.

Wielu dorosłych wędrowców pisze o tym, jak ważna jest dla nich sama droga, a podczas niej możliwość oderwania się od problemów dnia codziennego. Idziemy przed siebie i zachwycamy się widokami, spotykamy ciekawych ludzi, szukamy schronienia, walczymy ze zmęczeniem, pilnujemy szlaku. Sporo spraw zaprząta nam myśl ale na liście naszych dotychczasowych priorytetów dokonuje się oszałamiająca i najpiękniejsza zamiana – teraz najważniejsze jest zaplanowanie ilości wody zabieranej ze sobą na szlak, dotarcie do schroniska przed zmrokiem i wyrównanie oddechu podczas ostrego podejścia a nie na przykład niedokończony projekt leżący na biurku w pracy, zawirowania na rynku walutowym czy sytuacja polityczna w odległej Syrii. Cudowny reset myśli. I myślę, że mogę pokusić się o stwierdzenie, że wszystkie dzieci, którym dane jest wędrować szlakami w towarzystwie zwykle zbieganych na co dzień rodziców i opiekunów, też lubią ten cudowny stan, gdy tylko "tu i teraz" zaprząta uwagę ich opiekunów.

Autor: 
Dobre miejsce na piknik
Dobre miejsce na piknik, mamo!

Tak! Dla dzieci ważny jest konkretny cel wyznaczony w postaci schroniska, pysznej zupy, pieczątki w książeczce czy odznaki dumnie noszonej potem na plecaku. Pamiętajmy jednak, zabierając nasze pociechy na szlaki, że dla nich sam marsz, na przez nich wymyślonych zasadach i z realizacją ich pomysłów, niekoniecznie podobającym się nam-dorosłym, to jeszcze większa radość i przyjemność oraz szansa na chęć do kolejnych wspólnych wędrówek.

Tagi: 
Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...