Licencja : 
PD

190 km, 11 godzina jazdy... z asfaltu wyrastają góry, skalne bloki sięgające nieba. Monumentalne, niewzruszone, piękne. Strażnicy drogi. Mojej drogi. do mety zostało zaledwie kilka kilometrów, a ja dopiero teraz wiem, jaki tytuł nadam wpisowi. Przez ponad 10 godzin chłonęłam pejzaże, zapachy, emocje, ale dopiero te wypiętrzone nad asfaltem skały, które przecież widziałam tego dnia trzeci raz ustawiły moje myślenie o dzisiejszej drodze.

Za chwilę przejadę metę, uniosę ręce w geście zwycięzcy, bo choć dojadę do mety prawie ostatnia, to przecież jestem zwycięzcą...

Droga... trzy razy pałac w Ratnie, trzy razy bazylika w Wambierzycach, trzy razy woń młodego zboża przemieszana z zapachami setek kwiatów rosnących na skarpie i kwitnących właśnie jabłoni.

Trzy razy dziurawy podjazd i takiż zjazd. Trzy razy dom obrośnięty bluszczem i kapliczka, a obok budka lęgowa... budka lęgowa? Zauważyłam ją dopiero na trzecim okrążeniu, podobnie jak ujęcie wody "Staropolanka".

Trzy razy kaczeńce na poboczu, skalne Grzybki, staw rybny i pasące się na skarpie krowy, daniele, kozy. Ba, jest nawet lama.

Trzy razy wysypisko śmieci, żółte pierwiosnki. Trzy razy drewniana dzwonnica w Kudowie, podjazd do Karłowa i fantastyczny Szczeliniec, trzy razy karkołomny zjazd do Radkowa. Ten, na którym wyrastają strażnicy drogi...

Nudne? Niekoniecznie. Na każdym okrążeniu widzę trochę inaczej, zwracam uwagę na inne szczegóły. Raz dochodzi mnie woń grilla i śmiech bawiących się w ogrodzie dzieci, innym razem spada mi łańcuch, skalny wąwóz wyżłobiony przez rzekę zauważam na drugim okrążeniu.

Przy trzecim podjeździe w lesie dopiero stwierdzam, że on faktycznie jest dosyć stromy, wtedy też czuję zapach rozgrzanego igliwia, żywicy, lasu.

Pętla Stołowogórska Radków 2015

Niezmienna jest jedynie moja euforia. Ta mnie nie opuszcza. Mam ogromną frajdę zarówno na podjazdach - ani razu się nie zasapałam, nie wymordowałam - jak i na szaleńczych zjazdach. Na pierwszym okrążeniu podchodzę do nich jeszcze bardzo ostrożnie - za dobrze pamiętam swój zeszłoroczny strach w czasie burzy. Ze zjazdu na zjazd czuję się jednak pewniej - znam już każdą dziurę w asfalcie, każdy wybój. Podglądam też moich kolegów, którzy niewiele robią sobie z dziur i mijają mnie w pełnym pędzie (nie dla wszystkich ten pęd kończy się dobrze - trzech doświadczonych zawodników nie ukończyło maratonu po wypadku na trasie). Coraz rzadziej i ja zaciskam hamulce. Pęd powietrza oszałamia, zastanawiam się, czy wiatr, który owiewa mi twarz faktycznie wieje, czy sama go tworzę. Przy podjazdach przekonuję się jednak, że wiatr przyciągnęłam sobie znad morza...

Na ostatnich kilometrach mijają mnie kolejne ekipy z obsługi maratonu - przejechałam, więc oni kończą pracę - za każdym razem słyszę ciepłe słowa - a to umawianie się na mecie, a to przypomnienie, że mam zdążyć na dekorację.

Zdążyłam :) Gdy przejeżdżam bramę, słyszę, że uroczystość już się rozpoczęła.

Cały reportaż z Supermaratonu Szosowego Klasyk Radkowski 2015 można przeczytać tu: http://rozmowki-kobiece.blogspot.com/2015/05/gory-straznicy-drogi-klasyk-radkowski.html 

Tagi: 
Kategorie: 
Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...