Autor: 

„Choćby mi przyszło tylko wzrokiem wdrapywać się po stromych graniach,
Ostatnią drogę skryć powieką – kłaniam się szczytom, zboczom – kłaniam,
Za to, że mogłem kiedyś z bliska ujrzeć, jak w głaźnych rumowiskach
Kamień wyrasta na kamieniu, podobnie ludzkim pokoleniom…”

Strofy wiersza „Pokolenia” autorstwa Bronisława Kozieńskiego w niezwykły sposób oddają nastrój, który towarzyszy entuzjastom górskich wspinaczek. Posiadają też znaczenie symboliczne. Wśród wyróżnionych pokoleń odnajdujemy również osobę Adama Uznańskiego. Poznajemy życiorys, który wzbudza zainteresowanie i szacunek.

Adam Feliks Jastrzębiec-Uznański urodził się 2 maja 1914 r. w Krakowie. Był synem Olgi z domu Wasilewskiej, spadkobierczyni dóbr ulokowanych w Czudcu i Witolda Uznańskiego, właściciela majątku w Tyczynie, wywodzącego się z rodu znanego w Galicji, zwłaszcza w Szaflarach na Podhalu (dawniejsza pisownia nazwiska brzmiała: Uzniński). Dziadkowie ze strony matki to Karolina Nitsche i Teofil Wasilewski. Był bratem Marii, Zdzisława i Józefa, dzieci Olgi z jej pierwszego małżeństwa z Józefem Wiktorem. Za sprawą siostry łączyło go też bliskie pokrewieństwo z rodziną Jarochowskich z Babicy, ze znanymi w Polsce powojennej dzięki swojej działalności społecznej, artystycznej i twórczej: Ireną „Kiką” Szaszkiewiczową (w ciepłych słowach wspomina stryja Adama w swojej książce „Podwójne życie Szaszkiewiczowej”), Marią i Konstantym.

Olga Uznańska była osobą bardzo przedsiębiorczą i to ona prowadziła sprawy gospodarstwa, domowe twardą ręką. Najmłodszego syna (jedynego ze swojego drugiego małżeństwa) darzyła wyjątkową troską, o czym przekonują częste, już w dzieciństwie, wyjazdy Adama do Davos i dłuższe pobyty w tym miejscu, co miało być korzystne dla jego zdrowia. Nie zbywało mu również na dziecięcych i młodzieńczych atrakcjach materialnych, na przykład wcześnie zaczął otrzymywać na własność samochody, co było związane z budzącą się pasją motoryzacyjną i wyścigową.

W latach 1931-34 uczęszczał do Gimnazjum im. Ładysława z Gielniowa w Zakopanem, gdzie zdał egzamin dojrzałości.

Kolejne pięć lat poświęcił studiom na Wydziale Mechanicznym Politechniki w Zurychu, gdzie pogłębiał wiedzę z zakresu mechaniki samochodowej. Odbył wówczas praktyki w znanych szwajcarskich przedsiębiorstwach, m.in. SIM (Moryes), MAG (Genewa), Saurer (Arbon).

Koniec pobytu w Szwajcarii zbiegł się z początkiem II wojny światowej. Wówczas Adam Uznański wrócił do domu i czas największej zawieruchy spędził w Czudcu, we własnym majątku, w urodziwym pałacu wykonanym w stylu wiedeńskim (obecnie należącym do Zespołu Szkół). Już jesienią 1939 r., podobnie jak wielu rodaków, został aresztowany przez niemieckich najeźdźców i osadzony w rzeszowskim Zamku, gdzie dzielił celę z krewnymi – Józefem Wiktorem i Joachimem Jarochowskim. Szczęśliwie, niedługo potem uzyskał zwolnienie. Jakiś czas później wstąpił w szeregi Armii Krajowej i działał na pobliskim terenie.

W 1944 r., wraz ze zbliżającym się frontem, utracił dom i majątek. Uciekając przed Armią Czerwoną i władzą ludową, wyruszył na zachodnie ziemie Polski. Zabrał wówczas plecak i pieszo udał się do Szczawnicy, gdzie prawdopodobnie zatrzymał się u swojej pierwszej żony. Stamtąd trafił na Dolny Śląsk. Pracował m.in. w wytwórni części zamiennych do traktorów w Kłodzku i w wytwórni narzędzi chirurgicznych we Wrocławiu. Rok 1950 przyniósł zatrudnienie w Polskim Związku Motorowym, na stanowisku rzeczoznawcy. Cieszył się tutaj opinią świetnego fachowca oraz członkostwem w Radzie Zespołu Wrocławskiego Organizacji Rzeczoznawców Techniki Samochodowej i Ruchu Drogowego. Z pracą tą był związany aż do 1983 r.

Adam Uznański posiadał wiele zainteresowań, szczególnie jednak poświęcił się dwóm pasjom: wysokogórskiej i motoryzacyjnej.

Pod Tatrami zamieszkał w czasie wspomnianej nauki w gimnazjum , jednak już wtedy miał za sobą udane wizyty w sercu Karpat. Pierwszy raz był tam z ojcem, jako czternastolatek, kiedy poznał Świnicę i Rysy, a rok później już w towarzystwie kolegi przeszedł grań Małego i Dużego Kościelca. Tamten okres wspominał po latach, kiedy – zapewne nieco żartem – mówił, że ojciec przez całe wakacje szukał go w górach i nie mógł znaleźć. Wtedy też wspiął się na poziom wyczynu. W 1930 r. należał już do Sekcji Tatrzańskiej Akademickiego Związku Sportowego ( wejścia na Małego Młynarza i Skoruszowego Mnicha) i miał przed sobą pół wieku dróg na szczyty.

Najczęściej bywał w Tatrach. Czynił to z przyjemnością, traktując góry jako źródło doznań estetycznych, bez ryzyka i sportowej rywalizacji. Dlatego ważniejsze było dla niego zapamiętanie i podanie ilości haków wbitych i zostawionych na drodze oraz informacji o obecności albo braku uczucia lęku towarzyszącego wspinaczce niż przekazanie dokładnych dat czy nazwisk towarzyszy. Zawsze też bacznie obserwował pogodę i na bieżąco oceniał możliwości swoje i osób będących obok, od nich uzależniając decyzje o zdobywaniu szczytu. Wolał wycofać się ze ściany niż kontynuować wspinaczkę w niesprzyjającej aurze, ze złym samopoczuciem. Mimo wszystko mógł się pochwalić znaczącymi taterniczymi osiągnięciami. Miał na swoim koncie 160 dróg w skali V (nadzwyczaj trudna), a także 50 nowych dróg i wariantów, m.in. na Żabiej Turni Mięguszowieckiej, Pośredniej Grani, Zadnim Mnichu. Nieraz był inicjatorem takich przedsięwzięć. Najwyższe polskie pasma górskie poznał bardzo dobrze. Przeszkód nie stanowiły pory roku, a ściany i granie stały się mu bliskie zarówno latem, jak i w warunkach mroźnych i śnieżnych. Na ostatnią wyprawę w Tatry wybrał się w 1980 r., kiedy wspinał się na Mnicha.

Był nie tylko taternikiem, ale również alpinistą. Wykorzystał bardzo dobrze okres studiów. Znalazł się wówczas na prawie wszystkich znaczniejszych wierzchołkach Alp Szwajcarskich. Decydował się tam na drogi niezbyt trudne, robiąc jednak wyjątki dla Aiquille Verte czy też próby drugiego przejścia drogi Schmidtów na południowej ścianie Matterhornu, kiedy z niemieckim kolegą z Politechniki, Hoffmanem, pokonał ponad połowę ściany i wycofał się wskutek nagłej burzy śnieżnej. Wspomniane zdarzenie miało miejsce tuż przed wojną. Pojawiał się w Alpach ponownie, mi.in. w latach 1964 i 1973 (po raz ostatni).

Wracając w Karpaty poznał również góry Rumunii. Wchodził tam drogami nadzwyczaj trudnymi. W 1970 r. przeszedł płn.–wsch. filar Gelbelele. Towarzyszyli mu koledzy klubowi Stanisław Galary i Jan Juszkiewicz.

Wspinał się również z żoną Janiną. Do rodzinnych wypraw doszło po raz pierwszy w latach sześćdziesiątych tamtego stulecia, a ze wspólnych dokonań Państwa Uznańskich należy wymienić przejście w Alpach trudnej drogi Akademiker Weg i Rax Wand w 1967 r. Małżonkowie wyjeżdżali razem także na narty, a ulubionym miejscem wypraw była Tatrzańska Łomnica. Zaprzestali tych podróży, kiedy Pani Janina upadła niefortunnie, doznając bolesnej kontuzji.

Adam Uznański zabierał w góry również młodych taterników, wprowadzał w arkana sztuki i towarzyszył ich pierwszym osiągnięciom. Wziął też udział w licznych akcjach ratunkowych.

W latach 1960-75 przez 13 lat piastował stanowisko prezesa Klubu Wysokogórskiego we Wrocławiu. Był to okres, kiedy należeli do niego ludzie z bogatym doświadczeniem i wiedzą oraz młodzi, zarażeni pasją i poznający ten świat od podstaw. To czas organizowania kursów, prelekcji, ale też zdobywania sprzętu. Ostatnie, wymienione zadanie było trudne, sklepy nie oferowały zbyt wiele, często należało sprowadzić potrzebne wyposażenie z zagranicy, albo użyć sposobu. Taki właśnie sposób znalazł, jako prezes, na zdobycie spodni górskich. Był nim krawiec na Biskupinie, którego poprosił o szycie tego ważnego elementu taterniczej odzieży dla należących do Klubu.

W tamtym czasie celem zainteresowań i starań wrocławskiego środowiska górskiego stała się Chatka pod Śmielcem. Zbudowana na początku ubiegłego wieku w Karkonoszach, w pobliżu Jeleniej Góry, jako domek myśliwski rodziny Schaffgotsów, dawnych właścicieli tej ziemi, otrzymała status miejsca spotkań, schronienia i bazy, szczególnie dla wspinających się zimą w niedalekich Śnieżnych Kotłach. Sporo czasu i serca poświęcili wrocławianie swojej Chatce zwłaszcza w latach 1970-73. Remontowali ją, wypełniali życiem i współtworzyli legendę tego domku.

W 1980 r. Adam Uznański został członkiem honorowym Klubu Wysokogórskiego we Wrocławiu i już zawsze był przez kolegów zwany „Szefem”.

Również z drugim swoim zamiłowaniem, sportem motorowym, związał się silnie w czasie gimnazjum. Jeździł wówczas samochodem „Steier”. Uczestniczył w różnych konkursach i rajdach, a pasję tę kontynuował po wojnie, m.in. w Rajdach Tatrzańskich. Wziął też udział w organizacji współzawodnictwa. Był aktywnym członkiem Polskiego Związku Motorowego. Ponadto rywalizował w motocrossach i rajdach motocyklowych, reprezentując „Ogniwo” Dzierżoniów i „Spójnię” Strzelin. Uplasował się wówczas na dobrych pozycjach.

Dał się też poznać jako niezły narciarz, choć na poziomie amatorskim, to z licznymi osiągnięciami na trasach zjazdowych i w slalomie. Np. w 1932 r. startował w zawodach FIS w Cortina d’Ampezzo i zajmował miejsca w pierwszej dwudziestce.

Ponieważ ówczesne przepisy szkolne nie zezwalały na starty w zawodach sportowych, brał w nich udział pod pseudonimami, np. Wasilewski (panieńskie nazwisko matki), Jarzecki. Działo się tak za sprawą przychylności księdza Jana Humpoli, legendarnej postaci i dyrektora zakopiańskiego gimnazjum w latach 1927-32, który w okresach ładnej pogody - za jakieś przewinienie - wyrzucał Adama na tydzień lub dwa ze szkoły z zakazem pojawiania się w mieście. Uczeń odwdzięczał się najlepiej jak potrafił.

Po wojnie Adam Uznański osiadł we Wrocławiu. Związał się z tym miastem na niemal 40 lat swojego życia. Początkowo mieszkał na osiedlu Biskupin w Śródmieściu, w pobliżu Odry. Później przeprowadził się do dzielnicy Krzyki, gdzie zamieszkał wspólnie z żoną Janiną.

Wracał do Czudca. Miało to miejsce pod koniec lat siedemdziesiątych, kiedy stał się właścicielem Fiata 126p. Prawdopodobnie zatrzymał się wówczas u swojego dawnego nauczyciela, pana Króla, mieszkającego w Rzeszowie.

Stolica Dolnego Śląska okazała się ostatnim miejscem życia. Końcowy okres to chwile ciężkiej, nieuleczalnej choroby.

Adam Uznański zmarł bezpotomnie 25 lutego 1986 r. i został pochowany na cmentarzu na Sępolnie. W ostatniej drodze, obok żony, rodziny, znajomych, towarzyszyli mu koledzy i przyjaciele ze środowisk wysokogórskich, którzy oddali hołd, niosąc trumnę. Nagrobek został wykonany według projektu profesora Tadeusza Zipsera, wywodzącego się ze Lwowa, współorganizatora wrocławskich środowisk górskich w połowie dwudziestego stulecia.

Adam Uznański był człowiekiem godnym zaufania, raczej skrytym i małomównym, ale jednocześnie obdarzonym poczuciem humoru. Tak zapamiętała go rodzina, pan Andrzej Wiktor i przyjaciele, Bogdan Jankowski i Zbigniew Schmidt. Osobie ostatniego – i tak naprawdę jedynego – z rodu Uznańskich w Czudcu poświęcone zostały słowa w „Wielkiej encyklopedii tatrzańskiej” Zofii i Witolda Paryskich, „Wielkiej encyklopedii gór i alpinizmu” Małgorzaty i Jana Kiełkowskich, roczniku „Wierchy”, książce „Dzieje Czudca” Anny Oliwińskiej – Wacko i Ryszarda Wacko, we wspomnianym już „Podwójnym życiu Szaszkiewiczowej”. Jego imię nosi jedna z ulic Wrocławia.

Autor: 
uznanski_1.jpg
Fotografia z archiwum pana Andrzeja Wiktora, podobnie jak zdjęcie na okładce

Nazwiska Witolda i Adama Uznańskich znajdują się w tzw. murze cegiełkowym, przy drodze prowadzącej do bramy na Wawel. To wyróżnienie dowodzi udziału Pana Witolda w pierwszym ogólnonarodowym przedsięwzięciu dobroczynnym podjętym przez Polaków po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. Chodziło w tamtym czasie o usuwanie z Wawelu śladów dewastacji dokonanych przez Austriaków, a wspomniane cegiełki są świadectwem ofiarności i wpłaty niemałej kwoty.

W zeszłym roku minęło sto lat od urodzin Adama Uznańskiego. Pomimo, że na świat nie przyszedł w Czudcu, zmarł i spoczął również daleko od naszej Ziemi, to jednak miał tutaj swój dom. Wracał i stale powraca w rodzinne strony – we wspomnieniach, na kartach historii, jakby przychodził znanymi sobie szlakami Pogórza Strzyżowskiego.

Kategorie: 
Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...