Okładka

Kiepski humor. Jesienna słota. Kiepski dzień. Wszystko jest be. Nudna praca, nudna codzienność, brak emocji. Smutni ludzie wszędzie dookoła. Nawet ulubione danie nie ma smaku. Jesienna chandra.

Uciec z miasta! Ale to nie takie proste. Warszawa przecież leży w środku kraju. Wszędzie daleko. Kiepski biomet zabiera energię.

Jest jedno skuteczne lekarstwo w mojej apteczce. Górska wyrypa! Pomysł. Plan. Wykonanie. Wniosek o urlop. Ciach. Zarezerwowane bilety. Bach. Plan trasy wędrówki ogarnięty. Zarezerwowane noclegi w schroniskach. Analiza trzech modeli pogodowych, rzut oka na komunikat lawinowy z tpn.pl. Zakup nowej kurtki alpinistycznej z puchu. Zorganizowany czekan i raki od dobrego ziomeczka. Start.

Zimowa wyprawa zaprojektowana.

Na widok niekończącego się śniegu od razu pojawia mi się banan na twarzy. W piątkowe przedpołudnie na Siwej Polanie trzaska mrozem. Mi to nie robi różnicy. Znaczy robi, bo wolę jak jest surowa aura przyrody. Żaden smog, tylko czyste powietrze. Wędruje sobie powoli pod górę prostą drogą do Doliny Chochołowskiej.

Zaczynam czterodniowy zimowy trekking przez Tatry Zachodnie.

Godzina 14 to za wcześnie na spoczynek, po 3 godzinach lekkiej wędrówki od Siwej Polany do Doliny Chochołowskiej. Loguje się na recepcji, zostawiam plecak i ruszam na spacer po okolicy. Powoli się ściemnia, ale dzień był bezchmurny, więc pewnie księżyc dopisze jasnym światłem. Nie mylę się. Ruszam żółtym szlakiem na Grzesia, by po godzinie oszaleć z wrażenia. Surowy szczyt, a z niego widok na całe Tatry polskie i słowackie.

Autor: 
pełnia widziana z Grzesia
Pełnia widziana z Grzesia

Trafiam na golden hour, około 16 czyli najlepszą porę na zdjęcia. Słońce zachodzi tworząc poświatę czerwieni, różu, fioletowego i granatowego nieba, które miesza się z białymi i czarnymi górami. A nad tym wszystkim księżyc w pełni. Robię milion zdjęć, zapominając o bożym świecie. Jestem szczęśliwy, tego chciałem.

Autor: 
zachód słońca na Grzesiu
Zachód słońca na Grzesiu

https://mapa-turystyczna.pl/map/widget/w600h680p/route/mtqp.html

Długi wieczór spędzam uprawiając swoje małe hygge. W przytulnym schronisku na Polanie Chochołowskiej czytam „Wilki” Adama Wajraka, National Geographic i „magazyn górski npm”. Popijam herbatką z prądem (wiśnióweczka) i zapominam o codzienności.

Dzień drugi.

Plan na ten dzień jest ambitny, nawet na warunki letnie. A mamy zimę i metrowy, świeży i lekki, nieugruntowany śnieg. Świadom tego podejmuje się wyzwania. Jest lawinowa trójka, więc trzeba trochę przeprojektować trasę. Taternicy mówią, żeby unikać północno-wschodnich stoków, które są najbardziej narażone na zejście lawiny. Więc wybieram szlak graniami. Ruszam na Kończystą i Starorobociański Wierch. To będzie ekstremalny dzień, po którym będę miał niesamowitą satysfakcję. Trekking od 9 rano do 19 wieczorem, czyli trzy ostatnie trzy godzin po zmroku. Tego dnia przeszedłem 22 km, brodząc i przecierając się w śniegu na zmianę z trzyosobową ekipą z Wrocławia.

Autor: 
w drodze na Kończystą
W drodze na Kończystą

Wspinając się przez morze chmur i wychodząc na przepiękne góry ponad chmurami. Na szczycie Kończystego Wierchu widzę bardzo rzadkie zjawisko – widmo Brockenu.

Autor: 
widmo Brockenu na Kończystej
Widmo Brockenu na Kończystej

Legenda głosi, że kto je zobaczy, zginie w górach. Żeby odczynić ten urok, trzeba je zobaczyć aż trzy razy… Więc mam motywację, by częściej szukać w górach tego widma! Na Starorobociańskim Wierchu (2176 m n.p. m.) robię milion zdjęć przy okienku pogodowym, zachwycając się przepięknym słońcem.

Doświadczam silnego mrozu, który zamraża palce u rąk. Przy zejściu ze szczytu, przy zapadającym zmroku, ból jest tak mocny, że pomimo dwóch par rękawiczek, chce się płakać z zimna. Ale to nie jest moment na użalanie się nad sobą. Bardzo zmęczeni, przy połączonych siłach, oświetlając sobie drogę czołówkami, wracamy szukając przetartego szlaku przez górę Ornak. W pewnym momencie miga nam sylwetka rysia, który zdradza się piskiem znad skały obok nas. Po 10 godzinnym marszu w głębokich śniegach, o 19 docieram do Schroniska na Hali Ornak.

Kocham chodzenie po górach za to, że hartuje moją psychikę. Hartuje też kości i mięśnie…

Autor: 
piękne widoki na Starorobociańskim Wierchu
Piękne widoki na Starorobociańskim Wierchu

Mało co tak cieszy jak solidne schronienie, po 10 godzinach walki z przyrodą i własnymi słabościami. Na kolacje pozwalam sobie na schabowego z wielkim piwkiem.

https://mapa-turystyczna.pl/map/widget/w600h680p/route/mtq4.html

Autor: 
widok z Starorobociańskiego Wierchu na Tatry słowackie
Widok z Starorobociańskiego Wierchu na Tatry słowackie

Dzień trzeci

Czas odpocząć po poprzednim dniu. Byłem stachanowcem gór, zrobiłem 200% normy, w związku z czym pozwoliłem pobimbać sobie tego dnia i… przeszedłem tylko 12km. Ale tylko po dolinach. Wybrałem się bez plecaka do końca Tumanowej Doliny, żeby poukładać sobie wydarzenia ostatnich miesięcy w głowie. Podskoczyłem też na Smreczyński Staw. Wymyśliłem kilka nowych projektów życiowych. W ciągu kilku godzin marszu nikt i nic mnie nie rozpraszało. Tylko intrygujące ślady rysia na drodze. Wszystko odbywało się w zimowej aurze, a la bajkowe święta, ze świerkami uginającymi się od czap śniegu. A po zmroku, kolejny dłuuugi wieczór pięknego hygge. Na kilka godzin wyłączyłem się ze świata i zaczytałem w książkach i gazetach górskich. Kocham takie wieczory sam ze swoimi myślami. Zainspirował mnie spotkany górołaz, który zachęcił mnie do wyprawy w Pireneje.

Autor: 
przytulna świetlica
Przytulna świetlica

https://mapa-turystyczna.pl/map/widget/w600h680p/route/mt0y.html

Jak jesteś w żywiole swojej pasji, to czas mija szybciej niż kometa na sierpniowym nieboskłonie. Czas wracać. Opuszczam Schronisko na Hali Ornak by przez Wąwóz Kraków i Ścieżką pod Reglami wrócić do Zakopanego. W zasypanym śniegiem Wąwozie Kraków czeka mnie wspinaczka po łańcuchach i klamrach, po pionowych skałkach. Ale wysiłek się opłaca, czuje urozmaicenie szlaku na koniec wypadu. Po dwóch godzinach marszu przez Przysłup Miętusi wchodzę do Zakopanego od Doliny Strążyńskiej. Szukam dobrej wyżerki w fast foodzie i…wsiadam na 8 h do polskiego busa z destynacją Warszawa.

https://mapa-turystyczna.pl/map/widget/w600h680p/route/mtun.html

Rzadko dzielę się sprawozdaniem finansowym moich wojaży, ale tym razem złamię tę zasadę. Koszt końcowy 4 dni w Tatrach to !!! 390 zł !!! (110 zł transport Warszawa - Zakopane, 100 zł trzy noclegi, 180 zł jedzenie).

Mniej niż niektórzy w jeden weekend na imprezowanie wydają?

Eh, w górach jest wszystko co kocham…

Informacje praktyczne/przygotowania:

Pogoda:

Planowanie trasy:

Dojazd:

  • Polski bus + Szwagropol + lokalny bus na Siwą Polanę

Schroniska:

Więcej o wędrówkach górskich autor pisze na swoim blogu: www.cezarkos.pl

Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...