Okładka

Trzeci dzień mej przygody w paśmie Czarnohory to był odpoczynek od wysokich gór. Za to miało być bardzo widokowo i tak też było. Ruszyliśmy w pasmo Kostrzycy, niewysokie, bo wysokie tylko do 1600 m szczyty, ale za to wyjątkowo widokowe, bo położone równolegle do głównej grani Czarnohory, a co za tym idzie, idąc tą trasą przesuwaliśmy się fizycznie i oczami od Popa Iwana, aż do Howerli, tylko w odległości kilku kilometrów.

Wybrana przez przewodnika droga miała też taką zaletę, że poznaliśmy aż trzy kolejne połoniny! Pogoda była znowu wymarzona, więc był to dzień z gatunku cudnych i leniwych, bo wędrówka nie była wcale ciężka. Ale po moich przewyższeniach zrobionych przez poprzednie dwa dni odpoczynek się należał. I nic nie straciłem, bo wędrówka była naprawdę przez mega urocze tereny.

Autor: 
kostrzyca (7)

Wystartowaliśmy znowu z centrum wsi Bystrzec leżącym nad potokiem o tej samej nazwie. Po chwili skręciliśmy między domostwami na żółto znakowany szlak, który łagodnie wyprowadzał nas na Połoninę Psarivka. Bardzo szybko osiągnęliśmy potrzebną wysokość, by zachwycać się falującymi trawami i widokami na pobliskie góry. Na początku na pierwszy plan wysuwał się słynny Pop Iwan, później, w miarę kontynuacji naszego marszu odsłaniały się coraz lepiej następne szczyty, jak Brebeneskuł, Smotrec, Rebra, Turkuł, Dancerz, czy w końcu królowa Howerla. Czyli wszystko to, po czym spacerowałem wcześniej, lub w pobliżu. Wodząc oczami za tym pięknem szybko przemaszerowaliśmy pierwszą połoninę, na której dużą atrakcją były też pasące się konie, przy bacówkach miejscowych pasterzy.

Autor: 
kostrzyca (12)

Potem, po przejściu lasku wyszliśmy na kolejną połoninę, tym razem Połoninę Bołota, która właściwie ciągnęła się od szczytu Kostrycha, który za niedługo zdobyliśmy. W pobliżu wierzchołka był krzyż i jedyny drogowskaz na szlaku. Odtąd szliśmy przez chwilę niebieskim szlakiem, a potem prowadził nas już tylko kolor czerwony. Tutaj widoki na najwyższą Howerlę z racji bliskości były najlepsze. Jakże byłem wtedy szczęśliwy, że dzień wcześniej udało mi się zdobyć koronę górską Ukrainy. Widoki w ogóle były genialne na wszystkie strony świata, szkoda, że jeszcze mało znam ten region. Musiałem czekać na relację przewodnika, co i gdzie widać! Samo przejście kwitnącej wieloma kolorami połoniny było wspaniałe. Roślinność w środku lata była żywa i frapująca. Weszliśmy na chwilę znowu w las trawersując wierzchołek Kostrzycy, by wyjść na następną cudowną łąkę. To była Połonina Vesnarka, gdzie ponownie napotkaliśmy na zagrody wieśniaków. Doskonale stąd było widać znowu dolinę potoku Bystrzec, gdzie mieliśmy wrócić do autokaru.

Autor: 
kostrzyca (14)

Ze schodzeniem ociągaliśmy się ile się dało, chłonąć wszystkimi zmysłami otaczające nas piękno i urzekające widoki. Cały ten malowniczy krajobraz i sielskie obrazy wioski nęciły do ciągłego używania aparatu. Czas jakby się tam, na krańcu świata, jak mi się wydawało, zatrzymał! Wszystko było takie spokojnie, powolne, stateczne, urokliwe, jakby całe życie stanęło, a ja spacerowałem sobie w tej sielskiej krainie jakby z głową w chmurach! W końcu powoli zaczęliśmy schodzić w dół dzikim jarem i równie wolno wracać do rzeczywistości. Po zaliczeniu szczytu Hedia prowadziła nas w dół nieoznakowana droga wśród pojedynczych zabudowań, bo dojść z powrotem do Bystreca, wprost do przysiółka wsi zwanego Chodak. Tu niespodzianie trafiliśmy na ucztę weselną nowożeńców. Nie omieszkałem zrobić kilka fotek pary młodej, jakże ładnej w strojach regionalnych.

Autor: 
kostrzyca (24)

I tu w karczmie, przy głównej drodze zakończyła się moja jakże fenomenalna przygoda z najwyższym ukraińskim pasmem górskim, czyli Czarnohorą. Zauroczyłem się tym rejonem na dobre i na pewno kiedyś będę chciał tu powrócić. To niesamowita dzika kraina, pełna niezwykłej historii, przeplatającej się z magicznym pięknem natury. Polecam każdemu szanującemu się turyście odwiedziny tego pasma. Wiem, że w Czarnohorę jest daleko i drogi wciąż słabe, ale warto… Na koniec zapraszam do obejrzenia ślicznej galerii zdjęć z wycieczki. W tym miejscu chcę także podziękować wspaniałemu przewodnikowi, Panu Markowi Kusiakowi, z oddziału PTTK Sanok za rewelacyjne prowadzenie wypraw i znakomitą orientację w tych dzikich wciąż rejonach Karpat. To już koniec trylogii z Czarnohory, zachęcam do czytania wcześniejszych części o Howerli i Popie Iwanie. Teraz pora na inne góry i kraje, przecież u mnie zawsze coś nowego, zaskakującego. Z górskim pozdrowieniem

Marcogor

Autor: 
kostrzyca (41)

PS. A przy okazji polecam deskshop.pl. Znajdziecie tam profesjonalny sprzęt do ekstremalnych sportów. Wszelakie ochraniacze, odzież i akcesoria.

Tagi: 
Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...