Okładka

Trzy listopadowe dni, trzy szczyty Korony Gór Polski – Kowadło w Górach Złotych, Śnieżnik i Ślęża. Jak dobrze móc pokazać dzieciom szlaki, po których dotąd chodziliśmy tylko we dwoje! Podczas wycieczek na Kowadło widoków brak – za to pod nogami fluoryty, ametysty i wyznania miłosne na kamieniach, a pod szczytem spotkanie z rzadkim jarząbkiem zwyczajnym. Na Śnieżniku gęsta mgła, a wiatr omal głów nam nie pourywał, za to satysfakcja ze wspólnego rodzinnego przeżycia – bezcenna. Ślęża wita nas pięknym słońcem i zupełnie wiosennymi temperaturami. Góry w listopadzie potrafią zaskakiwać.

Kowadło

Lokalny koniec świata, leśne ścieżki, wychodnia skalna, a do tego jeszcze prawdziwe ametysty i fluoryty pod nogami! To wszystko znaleźliśmy, wchodząc na jeden z najłatwiejszych do zdobycia szczytów Korony Gór Polski – Kowadło. Góry Złote, podobnie jak inne sudeckie pasma świetnie nadają się na rozpoczęcie (lub kontynuację) zdobywania KGP.

Chociaż nie wszyscy geografowie i kartografowie zgadzają się z dość arbitralnym podziałem na Góry Złote i Bialskie, Klub Zdobywców Korony Gór Polski uznaje pogląd, że Kowadło jest najwyższym szczytem Gór Złotych. Chłopcy jeszcze nie odwiedzili tego miejsca, a od naszej ostatniej wycieczki minęło już prawie 7 lat – chętnie przypomnimy sobie ten szlak i pokażemy go dzieciom.

Szlak wychodzi z miejscowości Bielice. Z tego samego miejsca można iść też na Rudawiec – najwyższy szczyt Gór Bialskich. Bez problemu można połączyć obie wycieczki, tę na Kowadło i tę na Rudawiec, w jedną, oczywiście trzeba wtedy dysponować ładnymi kilkoma godzinami czasu. Samochód można zostawić na wyznaczonym miejscu parkingowym. My przez pomyłkę zostawiamy auto kilkaset metrów wcześniej, ale nie żałujemy dodatkowego spaceru – po obu stronach drogi stoją stare poniemieckie chałupy – jedne ładnie odnowione, inne prezentują całą gamę Stasiukowskich smaczków. W takie miejsca z klimatem zawsze chce się wracać.

Wieś Bielice - stąd ruszamy na Kowadło
Bielice to najdalej na wschód wysunięta miejscowość Kotliny Kłodzkiej
Wokół Stasiukowskie klimaty
Tu rozdzielają się szlaki na Rudawiec i na Kowadło
Szlak na Kowadło skręca pod kątem prostym w lewo
Najpierw idziemy szeroką bitą drogą, zostawiając za sobą zabudowania Bielic

Byliśmy przekonani, że największą atrakcją dla chłopców będzie podejście granicznym grzbietem bogato ozdobionym fantazyjnymi formami skalnymi. Tymczasem okazuje się, że najciekawsze leży u naszych stóp. Czy to gencjana się komuś rozlała? Nie, wśród białawych ubłoconych kamieni pokrywających drogę leżą prawdziwe fluoryty i ametysty! Chłopcy przez kolejne kilkaset metrów z wypiekami na twarzy nie odrywają oczu od drogi i znajdują kolejnych kilka ślicznych kamieni. Nie są to oczywiście „jubilerskie” okazy, ale nawet bez pięknych szlifów są naprawdę piękne!

Bogactwo minerałów tych okolic - wystarczy spojrzeć na kolory kamyków pod nogami
Znaleziony dziś na szlaku na Kowadło. Ametyst to, czy fluoryt? Dyskusja trwała i nada trwa w najlepsze...

Szlak wiedzie najpierw drogą jezdną, potem skręca w prawo, by poprowadzić ścieżką w świerkowym tunelu. Po kolejnych kilkuset metrach osiągamy graniczną przecinkę. Idziemy na szczyt żółtym szlakiem – jest może nieco trudniej, ale dużo ciekawiej. Zielone znaki w pewnym momencie zbaczają w lewo i opuszczają przecinkę, by wrócić do niej dopiero na szczycie. Idzie się wygodniej, ale opuszcza się interesujące przejście przez podszczytowe skałki.

Mamy dziś do pokonania niecałe 300 m przewyższenia
Po dotarciu do grzbietu granicznego skręcamy pod kątem prostym w lewo
Idziemy razem z żółtymi znakami czeskiego szlaku
To wycieczka do odbycia - przy odpowiednich warunkach - o każdej porze roku

My nigdzie nie zbaczamy i po chwili nudna przecinka zmienia się w bajkowe skalne otoczenie. Chłopcy cieszą się, że po skałach wchodzi się pod górę jak po schodach. Atrakcji na dziś jednak jeszcze nie koniec. W pewnym momencie wypatrujemy parę jakichś ciekawych ptaków. Z daleka przypominają trochę samice bażanta. R udaje się zbliżyć do jednego z nich na tyle, żeby zrobić dobre zdjęcie. Ptak właśnie korzystał z wodopoju w zagłębieniu skalnej misy. Wieczorem udaje nam się ustalić, że spotkaliśmy prawdziwie rzadki okaz – jarząbka zwyczajnego. Ptaki te zimują w Polsce, ale spotkać je można właściwie tylko w niektórych pasmach górskich.

R. udaje się upolować aparatem rzadkiego jarząbka zwyczajnego
Jarząbek zimuje w Polsce, można go spotkać na terenach górskich
Z wychodni skalnych otwierają się rozległe widoki na Góry Bialskie
Aby podwiać takie widoki, lepiej w partii szczytowej iść czeskim żółtym niż polskim zielonym szlakiem

W okolicy wierzchołka najpierw mijamy czeskie oznaczenie szczytu z prawdziwą książką wejść, do której oczywiście się wpisujemy. Postój urządzamy sobie przy „polskim” wierzchołku – więcej tu miejsca na rodzinny popas. Kanapki, słodycze, kawka, herbatka, zmęczenie w nogach… czegóż chcieć więcej! Niestety, czas szybko płynie i przed 15:30 trzeba zacząć schodzić, żeby zmrok nie zastał nas na szlaku – listopadowy dzień jest krótki.

Jest i księga wejść, wpisujemy się koniecznie!
Kowadło - najwyższy szczyt polskich Gór Złotych (989 m n.p.m.) - zdjęcie do książeczek KGP:)
Szykując się do drogi...
Szlak zielony to łatwiejszy wariant do schodzenia - omija skałki podszczytowe
Wyznania miłosne pod nogami - magia Sudetów!

Wycieczkę na Kowadło urządziliśmy sobie listopadowym popołudniem. Czemu nie rano? Ano rano – jak to jesienią – padało. W Sudetach i na pogodę jednak znaleźć sposób. Jaskinię Niedźwiedzią można odwiedzać nawet w największą szarugę, a wrażenia niezmiennie będą wspaniałe. Byliście? Jest piękna, prawda?

Bogactwo form naciekowych w Jaskini Niedźwiedziej
Najpiekniejsza część jaskini bywa nazywana Salą Pałacową
Stalaktyty żyją - u końca każdego wisi kropelka wody

Fotorelację z naszego pobytu w Jaskini Niedźwiedziej zamieściliśmy tutaj http://gdziebytudalej.pl/jaskinia-niedzwiedzia/

Teraz przecież miało być o szlakach, nie o jaskiniach:)

Kletno – Śnieżnik – Sienna

Pętla z Kletna przez Śnieżnik do Siennej (lub odwrotnie) to kilkunastokilometrowa trasa ukazująca piękno Masywu Śnieżnika. Dzięki zapleczu w postaci Schroniska PTTK „Na Śnieżniku”, gdzie można się ogrzać i zjeść ciepły posiłek, wycieczkę można zrealizować w każdej porze roku. Wjazd wyciągiem na Czarną Górę ograniczyłby do minimum zdobywanie wysokości (przy odwrotnym kierunku marszu), niestety, dzisiaj wyciąg był nieczynny. Może to i dobrze, bo w tym kierunku szlak przeszliśmy niespełna 7 lat temu, chętnie poznamy inną drogę.

Na dzisiaj prognozy pogody są łaskawe, więc decyzja zapadła już wczoraj – atakujemy Śnieżnik! Podjeżdżamy z Siennej 4 kilometry na poznany wczoraj parking na obrzeżach Kletna i ruszamy żółtym szlakiem. Pierwsze półtora kilometra trasy prowadzi asfaltową drogą, doprowadzającą pod Jaskinię Niedźwiedzią. Dalej szlak prowadzi szutrową, a potem gruntową drogą. Nie wiemy, czy to chłopcy są dzisiaj tacy dzielni, czy to szlak jest tak wygodnie nachylony. Niezależnie od przyczyny, idzie się nam wyjątkowo dobrze i nadzwyczaj łatwo zdobywamy ponad 500 m przewyższenia, dochodząc do Schroniska PTTK „Na Śnieżniku”. Po drodze robimy krótki postój na wygodnej ławie w połowie drogi. Wyrównanie poziomu cukru i cieplutka herbatka działa cuda.

Szczyt na Śnieżnik rozpoczyna się przy Jaskini Niedźwiedziej
Idziemy zwężającą się doliną Kleśnicy, tzw. Gęsią Gardzielą
Przekraczanie strumyczków to świetna przygoda dla dzieci!
Docieramy na Halę pod Śnieżnikiem

Schronisko PTTK „Na Śnieżniku” im Zbigniewa Fastnachta to jedno z najstarszych schronisk w Polsce. Główną jego część stanowi tzw. szwajcarka, czyli typowe sudeckie schronisko ufundowane przez Mariannę Orańską w 1871 r. Obecny swój kształt zawdzięcza remontom przeprowadzanym od lat osiemdziesiątych przez obecnego patrona, wieloletniego gospodarza, Zbigniewa Fastnachta. W ostatnich latach schronisko nadal pięknieje, od naszej ostatniej wizyty pojawił się bardziej stylowy dach i drewniane okna – z przyjemnością porównujemy zdjęcia dzisiejsze i te sprzed 7 lat.

Schronisko PTTK "Na Śnieżniku" to jedno z najstarszych polskich schronisk
Schronisko zostało ufundowane w 1871 r. przez królewnę Mariannę Orańską
Jeszcze kilkanaście lat temu w budynku nie było elektryczności

Zaskakuje nas duża ilość ludzi zarówno w samym schronisku, jak i na okolicznych szlakach. To chyba zasługa weekendu oraz odbywającego się dzisiaj biegu górskiego, którego uczestnicy licznie przewijają się wśród turystów pieszych. Sprawnie pałaszujemy zupy i ruszamy na szczyt Śnieżnika.

Szlak na Śnieżnik wchodzi w obszar rezerwatu ścisłego
Las, chmury i szlak przed nami. Bajka.
Las zapewnia chwilową ochronę przed silnymi podmuchami wiatru
Ostatni odcinek szlaku wiedzie wzdłuż granicy z Czechami
Jeszcze dwa kroki i będziemy na szczycie. Widoczność zerowa.

Na całym podejściu towarzyszy nam mgła (idziemy w chmurach) i bardzo silny wiatr. Chłopcy są arcydzielni i sprawnie wchodzą na szczyt, mimo że naprawdę silnie wieje. Obowiązkowe zdjęcia jako dokumentacja wejścia na kolejny szczyt Korony Gór Polski, chwila poplątania się wokół ruin wieży widokowej i wracamy.

Śnieżnik (1425 m n.p.m.)
Dobrze widać pozostałości wysadzonej w 1973 r. wieży widokowej
Śnieżnik. Wycieczka w komplecie:)
Resztki wieży zapewniają nam osłonę przed wiatrem
Pozostałości wieży to najwyższy punkt na kopule szczytowej Śnieżnika

Szkoda, że aura nie pozwoliła na dłuższy odpoczynek, bo szczyt Śnieżnika zasługuje na dokładniejsze oględziny. Uwagę każdego turysty zwracają oczywiście ruiny wieży widokowej. Zbudowana pod koniec XIX w. w stylu niemieckiego romantycznego historyzmu miała charakter okrągłej baszty z niewielkim budynkiem schroniska. Po wojnie polskie władze nie były zainteresowane jej konserwacją. Nie po drodze było im zwłaszcza z patronem wieży, cesarzem Wilhelmem I, uznawanym za wroga Polaków. Wieża niszczała, aż w 1973 r. podjęto decyzję o jej wysadzeniu, jakoby ze względu na zagrożenie, jakie powodowała dla turystów. Runęła jednak dopiero po zastosowaniu podwójnych ładunków wybuchowych…

Poza wieżą w kopule szczytowej można odnaleźć źródła Morawy, jednej z większych czeskich rzek, oraz pobliskie pozostałości po schronisku księcia Liechtensteina. Nieopodal ruin schroniska stoi też kamienna rzeźba słonia.

Charakterystyczną cechą Masywu Śnieżnika są silnie wypłaszczone wierzchołki
Wierzchołek Śnieżnika jest bardzo rozległy - we mgle wygląda trochę jak preria
Śnieżnik leży na dziale wodnym zlewisk Morza Czarnego i Bałtyckiego
Na szczycie wiatr nie pozwala na dłuższy odpoczynek - schodzimy

Cała „wyprawa szczytowa” zajęła nam nieco ponad godzinę. Po powrocie do schroniska w jadalniach zastajemy jeszcze więcej osób. Po chwili na szczęście zwalniają się miejsca w drugiej sali i możemy po odstaniu w kolejce delektować się pysznym obiadem.

Najedzeni i wypoczęci, postanawiamy nieco wydłużyć drogę powrotną. Pamiętając z zimowego wejścia przyjemny szlak prowadzący grzbietem łączącym Przełęcz Śnieżnicką i Czarną Górę, decydujemy się na trasę w kierunku Siennej. Na Przełęczy Śnieżnickiej nie skręcamy w prawo za żółtymi znakami do Kletna, tylko za czerwonymi w lewo w stronę Czarnej Góry.

Schodzimy w kierunku Przełęczy Śnieżnickiej
Za drzewami majaczy Czarna Góra
Przyszliśmy z prawej strony, z Kletna, teraz skręcimy w lewo, na Sienną
Wychodnie skalne na spłaszczeniu szczytowym Żmijowca
Pięknie stąd widać otoczenie Doliny Kleśnicy
W oddali majaczy Stronie Śląskie

Szlak jest przyjemnie odludny, co jest miłą odmianą po nieźle zatłoczonej trasie na Śnieżnik. Początkowo wprowadza na rozległy szczyt Żmijowca (1153 m n.p.m.), pozwalając po drodze spojrzeć z widokowej wychodni skalnej na otoczenie doliny Kleśnicy. Dalej sprowadza łagodnie na Przełęcz Żmijowa Polana. Tutaj zatrzymujemy się na zasłużony odpoczynek. Minęło już półtorej godziny od wyjścia ze schroniska, przeszliśmy w tym czasie prawie 6 kilometrów. Chłopcy idą dzisiaj praktycznie w naszym tempie – wspaniali kompani nam wyrośli!

Idziemy w kierunku Żmijowca
Rzut oka za siebie. Król Śnieżnik schował się w chmurach
Lasy zniszczone przez zanieczyszczenia związkami siarki. Obecnie robi się nowe nasadzenia.
Czarna Góra w pełnej krasie. To znany okoliczny ośrodek narciarski.
Zniszczone monokultury świerkowe zastępuje się bukami, modrzewiami i jaworami

W całkiem zacisznej wiacie (doceniamy to zwłaszcza przy dzisiejszym wietrze) zjadamy kanapki i popijamy herbatą i kawą. Jest wspaniale, ale pora ruszać do domu, bo za chwilę zrobi się ciemno.

Przełęcz Żmijowa Polana (1049 m n.p.m.)

Rezygnujemy z podejścia kolejne 150 m w górę na szczyt Czarnej Góry z wieżą widokową (byliśmy na niej w zimie, widok rzeczywiście jest wspaniały, warto). To już byłoby za dużo. Ruszamy w dół wprost do trasy narciarskiej (A). Nie jest to może najwygodniejsze zejście ze względu na spore nachylenie, ale za to dość szybko tracimy wysokość.

Ostatnie kilkaset metrów idziemy letnim torem dla rowerów, a potem mijamy „armię” armatek śnieżnych, które w gotowości czekają na nadchodzący sezon zimowy. Trasy po modernizacji ośrodka wyglądają zachęcająco. Planujemy wrócić tutaj zimą za parę lat, kiedy nasz najmodszy Grześ będzie zdobywał swoje pierwsze szlify na dwóch deskach.

Skręcamy teraz w kierunku Siennej, wkraczając na tereny narciarskie na Czarnej Górze
Zimą Czarna Góra zamienia się w raj dla narciarzy
Na razie wszystko czeka w pełnym pogotowiu
Późnobarokowy kościółek św. Michała Archanioła w Siennej - tu kończy się nasza dzisiejsza wycieczka

Oczywistym minusem trasy okrężnej przez Śnieżnik jest to, że schodzi się w innym miejscu niż się rozpoczynało wycieczkę – w Siennej lub na Przełęczy Puchaczówka, a nie w Kletnie. Do Kletna stąd jednak tylko ok. 4 km – można „z rozpędu” skoczyć po zostawiony na parkingu samochód. Testowaliśmy dwukrotnie, da się bez problemu:)

Na Ślężę z Przełęczy pod Wieżycą

Ślęża – najwyższy szczyt Przedgórza Sudeckiego − to góra pełna tajemnic. Od czasów starożytnych była ważnym ośrodkiem kultu pogańskiego – prawdopodobnie czczono tu boga słońca i inne bóstwa przyrody. Pamiątką po dawnych czasach są niesamowite kamienne rzeźby kultowe, oznaczone charakterystycznym krzyżem. Ślęża jest też bardzo ciekawa geologicznie i przyrodniczo – jej obszar jest chroniony ochroną rezerwatową. Mimo skromnej wysokości (717 m) dumnie góruje nad okolicą – ma dużą wybitność (ponad 500 m), więc wejście na szczyt na pewno poczujemy w nogach. Prowadzące na nią szlaki nie są jednak trudne i przy odpowiedniej pogodzie nadają się dla każdego – no, może poza maluszkami w wózkach – dla nich lepiej będzie zabrać nosidło.

Zazdrościmy wrocławianom, że mają w zasięgu półgodzinnego dojazdu taki piękny kawałek gór. Możliwość poczucia prawdziwie górskiego szlaku pod nogami, spędzenia kilku godzin na świeżym powietrzu w pięknym lesie – bezcenne! W piękną listopadową niedzielę przeszliśmy jedną z popularniejszych tras - na Ślężę z Przełęczy pod Wieżycą. Wejście żółtym szlakiem z Sobótki jest dłuższe niż z Tąpadła, ale pozwala odwiedzić wieżę widokową na Wieżycy i zobaczyć trzy pogańskie rzeźby kultowe.

Pięć lat temu wiosną weszliśmy na Ślężę z Przełęczy Tąpadła. To był piękny spacer w wiosennej scenerii. Tym razem odwiedzamy Ślężę późną jesienią, przy okazji powrotu z weekendowego wypadu w Masyw Śnieżnika ze starszymi chłopcami.

Szlak na Ślężę wychodzi tuż przy Domu Turysty PTTK „Pod Wieżycą”. Pozytywnie zaskakują nas zmiany, jakie zaszły w tym miejscu. Byliśmy tutaj 5 lat temu na obiedzie, jadąc na majówkę w Góry Kamienne. Widzimy, że sam budynek został wyremontowany, zadbano również o uatrakcyjnienie jego otoczenia. Jest estetycznie, obok ogromny plac zabaw – mini park linowy dla dzieci. Poza tym „dorosły” park linowy i park tyrolkowy.

Ślęża przed nami - autostrada do nieba:)
Dom Turysty PTTK „Pod Wieżycą”

Ruszamy w górę żółtym szlakiem. Ścieżka wiedzie przez piękny las. Jeszcze nie wszystkie liście opadły i pięknie złocą się w jesiennym słońcu. Pod nogami dywan bukowych liści. Podejście na Wieżycę „urozmaicają” nam dziś liczne leżące w poprzek szlaku drzewa, które przewrócił zeszłotygodniowy huraganowy wiatr o wdzięcznym imieniu Grzegorz. Niektóre przeskakujemy, pod innymi przechodzimy, a jeszcze inne trzeba obchodzić dookoła.

Ruszamy żółtym szlakiem w kierunku Wieżycy i Ślęży.
Wichura sprzed kilku dni ustawiła nam niezły tor przeszkód.
Raz górą, raz dołem - niezła gimnastyka!

Szlak jest poprowadzony dość stromo, ale dzięki temu szybko zdobywamy wysokość – pół godziny i stawiamy się na szczycie. Wieżyca to niewysoki (415, n.p.m.) szczyt w północnym ramieniu Ślęży. Atrakcyjności dodaje mu kamienna wieża widokowa. Wysoka na 15 m budowla została zbudowana w 1907 r. Z zainteresowaniem czytamy, że w czasach niemieckich na szczycie zapalano znicz, w którym płonął ogień w noc świętojańską - na pamiątkę dawnych wierzeń. Wstęp jest płatny (5 zł dorosły, 4 zł dziecko), ale warto, bo z zalesionego wierzchołka niewiele widać, a z wieży otwiera się szeroki widok na Przedgórze Sudeckie i Sudety. Poza sezonem wieża jest otwarta w weekendy, w zimie najczęściej bywa zamknięta. Kto nie chce pokonywać dodatkowego przewyższenia podczas wejścia na Ślężę, może ominąć szczyt Wieżycy, wędrując spod schroniska najpierw czarnym, a potem czerwonym szlakiem.

Wejście na szczyt Wieżycy prowadzi całkiem stromymi kamiennymi schodami.
110-letnia wieża widokowa na szczycie Wieżycy
Widok z wieży wart jest swojej ceny.
Przez bezpłatną lunetę można np. spojrzeć na szczyt Ślęży.
Jeszcze kawałek drogi przed nami...

Przed nami druga część podejścia na Ślężę. Droga cały czas prowadzi bukowym lasem, ozdobionym dywanem granitowych głazów. Po drodze koniecznie trzeba zwrócić uwagę na dwie pogańskie rzeźby kultowe – niedźwiedzia (podobnego do tego ze szczytu Ślęży) i tzw. Pannę z Rybą. Na niedźwiedziu dobrze widać znak ukośnego krzyża – symbolu solarnego. Kultowa rola Ślęży sięga czasów starożytnych. To wyjątkowe miejsce w polskich górach.

Szlak z Wieżycy sprowadza kilkadziesiąt metrów w dół, potem znów zaczyna się podejście
Idziemy po dywanie z bukowych liści.
Zbocza Ślęży są usiane granitowymi głazami.
Charakterystyczny symbol niedźwiedzia towarzyszy szlakom na Ślężę
Pogańskie rzeźby kultowe - panna z rybą i niedźwiedź.
Trudno uwierzyć, że rzeźby mają grubo ponad tysiąc lat!
Rzeźby kultowe są zabezpieczone daszkiem i siatką.
Szlak jest prawdziwie górski.
Chłoniemy promienie jesiennego słońca.

Na szczycie stawiamy się po ponad dwóch godzinach od ruszenia z parkingu. To wbrew pozorom całkiem wymagające podejście – na odcinku ok. 5 km pokonujemy ponad 500 m różnicy wysokości. Zmęczeni? I dobrze, tak ma być! Szczyt Ślęży jest arcyciekawy, jednak zanim obejrzymy go dokładniej, zatrzymujemy się na chwilę oddechu w Domu Turysty PTTK na Ślęży. Obecny budynek został zbudowany ponad 100 lat temu i jest dość estetyczny. Malowidła na ścianach nawiązują do symboliki dawnych kultów, na drewnianych ławach widać charakterystyczną sylwetę kamiennego niedźwiedzia.

Radość z rodzinnego zdobycia szczytu - bezcenna!
Budynek Domu Turysty PTTK na Ślęży

Będąc na Ślęży, trzeba koniecznie zajrzeć do kamiennego kościółka Nawiedzenia NMP. Świątynia pochodzi z końca XVII w., w poł. XIX w została odbudowana po pożarze. Od końca 2014 r. znowu odprawiane są tu msze (dziś o 14.00). Warto wejść na wieżę kościółka (wstęp 5 zł, dzieci za darmo), żeby spojrzeć z lotu ptaka na kopułę szczytową Ślęży.

Ponad 300-letni kościółek Nawiedzenia NMP został niedawno odrestaurowany.

Jeszcze rozleglejsze widoki można podziwiać z wieży widokowej, usytuowanej przy niebieskim szlaku ok 100 m od kościoła (schody typu drabinowego, realnie dla dzieci od min. ok. 5-6 lat).

Teraz czas wejść na wieżę widokową.
Wejście jest dość strome
Wejść jednak zdecydowanie warto!
Widoki ze szczytu wieży są naprawdę rozległe.
Niestety przejrzystość powietrza nie jest najlepsza.
Często można stąd dostrzec sudeckie pasma i szczyty.

Obiektem, który jednak najsilniej kojarzy nam się ze Ślężą jest niedźwiedź - starożytna pogańska rzeźba kultowa. Nie mogliśmy dzisiaj zrozumieć, dlaczego składuje się tuż przy nim stertę opału na ognisko – ślężański niedźwiedź powinien być przecież pięknie wyeksponowany.

Ślężański niedźwiedź - starożytna rzeźba dzisiaj prawie zasypana drewnem na ognisko...
To jeden z głównych symboli Ślęży

Na szczycie Ślęży spędziliśmy prawie dwie godziny – krócej naprawdę się nie dało. To niesamowicie atrakcyjny turystycznie wierzchołek. Zaczynamy schodzić na dół tuż przed 15.00.

Droga powrotna mija nam oczywiście dużo sprawniej i szybciej niż podejście. Przez większość czasu idziemy w towarzystwie innych turystów – piękna pogoda zrobiła swoje:) Tym razem omijamy Wieżycę – odbijamy z żółtego szlaku na czerwony, a potem na czarny. Jest dużo szybciej. I mniej ludzi. Zejście ze Ślęży zajmuje nam nieco ponad godzinę.

Schodzimy tą samą drogą.
...tylko omijamy czerwonym i czarnym szlakiem szczyt Wieżycy.

Na zakończenie wycieczki wstępujemy jeszcze do Domu Turysty PTTK „Pod Wieżycą”. Jej, tu to dopiero mają jedzenie… - szkoda, że obiad już zjedzony. Pijemy szybką kawę i wskakujemy do samochodu – przed nami dziś jeszcze droga powrotna do domu. A jutro od rana praca i szkoła. Jak dobrze było przenieść się choć na chwilę do innego świata – znów będziemy tęsknić za tymi widokami. I za tym zmęczeniem w nogach.


Jeśli spodobała Wam się nasze fotorelacja, zapraszamy na inne wspólne wędrówki: http://gdziebytudalej.pl/

Chodzenia po górach nie traktujemy ambicjonalnie. Szybciej, wyżej, więcej to nie nasze motto. Góry to dla nas przede wszystkim osobiste przeżycie. Każda wycieczka jest inna, bo i my jesteśmy inni. Nawet ten sam szlak pokonywany po raz kolejny z rzędu zostawi nas z innymi wrażeniami, prawda?

Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...