Okładka

Przynajmniej raz w roku z ogromną przyjemnością wracam w Karkonosze i spędzam tam 2-3 dni wędrując po tamtejszych szlakach. Chciałbym podzielić się ciekawą trasą po grzbiecie górskim wraz ze zdobyciem Śnieżki. Trasa ta zajmuje około 10 godzin, z krótkimi przerwami.

W tym roku zawitałem do przyjętego za stolicę Karkonoszy Karpacza, w którym z resztą jak co roku spędziłem 2 noclegi znalezione tym razem na www.holidon.pl (polecam z powodu łatwości obsługi) w piątek, pogoda była ładna, więc tego popołudnia udałem się na wycieczkę po deptaku w centrum (kiedyś go nie było - była tam dość ruchliwa ulica), z tradycyjną już dla mnie wizytą w ulubionej kawiarni. Wróciłem jednak do pensjonatu, bo nazajutrz z samego rana planowałem moją ulubioną trasę po karkonoskim grzbiecie, która wymaga trochę wytrzymałości. Pensjonat był niczego sobie, pokoje z TV i internetem, więc odpocząłem przed wyprawą. W sobotę o 8 rano wstałem i rozpocząłem swoją wycieczkę, której początek obrałem na Karpacz górny - okolice Młyna Miłości (ścieżka na Kościół Wang, którego tym razem nie zwiedziłem). Około godziny lekko pod górkę, aż doszedłem do Wielkiej Polany - fajne miejsce na odpoczynek (wysoko położona polana). 5 minute odpoczynku i czas ruszyć dalej, obrałem kierunek przez las w stronę Słonecznika. Po drodze minąłem majestatyczne skały Pielgrzymy - kilka wielkich skał (podobno widać je z okolicy), przy których odpocząłem (tutaj było trochę trudniej i bardziej stromo), wziąłem prowiant i napoje, więc było OK. Po chwili odpoczynku ruszyłem dalej pod górę, po kilkudziesięciu minutach dotarłem do obranego punktu na grzbiecie - Słonecznika - piękne miejsce, z którego widać było całą okolicę, pogoda była wspaniała, więc tym bardziej było świetnie. Słonecznik to również dobre miejsce aby złapać oddech po "wdrapywaniu się" :) na szczyt. Ale cóż, po chwili ruszyłem dalej w kierunku Śnieżki - znajdowałem się już na grzbiecie, więc było łatwo. Po lewej stronie widać było piękną panoramę okolicy oraz Kocioł Wielkiego Stawu - widok był niesamowity - ogromne urwisko i w dole górski staw oraz urokliwie położone schronisko Samotnia. Po około godzinie kolejny etap wyprawy miałem za sobą - doszedłem do schroniska Dom Śląski. Zrobiłem sobie tutaj dłuższy odpoczynek, zjadłem i podziwiałem krajobraz, zarówno po stronie polskiej, jak i czeskiej. Nie ma co - było tak przyjemnie, że nie chciało się wstawać i iść dalej... Ale czas ruszyć na Śnieżkę, jeśli dobrze pamiętam po około 20 minut byłem już u podnóża samej Śnieżki i zacząłem wspinać się skalistą i kamienną ścieżką pomagając sobie chwytaniem łańcucha, było dużo ludzi. Wspinaczka nie była już taka przyjemna, jak wędrówka po grzbiecie, mocno wiało. Ale po niecałej godzinie byłem na Śnieżce, kolejny odpoczynek :). Po stronie czeskiej na Śnieżkę można wjechać wyciągiem, co pewnie nie przyczynia się do takiego poczucia dumy, jak wejście na nogach. Nie ukrywam, byłem zmęczone, odpocząłem trochę i ruszyłem dalej - w stronę Przełęczy Okraj w Kowarach. Zejście ze Śnieżki nie było już takie strome i zajęło trochę mniej czasu. Doszedłem do Czarnej Kopy - piękne i specyficzne miejsce, zadziwiająco nietypowe jak dla mnie płaskie kamienie (przypominające łupki) oraz niezliczona liczba krzewów kosodrzewiny, którą można spotkać w niewielu miejscach na ziemi.

Choć było już z górki to i tak nogi bolały, ale atmosfera była cudowna. Po pewnym czasie doszedłem do rozdroża, przy którym po stronie czeskiej znajdowało się malutkie schronisko, nie wchodziłem ale przystanąłem na chwilę, przede mną była perspektywa ponownego wejścia pod kolejną górkę. Po czasie doszedłem na Przełęcz Sowią i następnie na Skalny Stół, z którego można było podziwiać piękny widok na okolicę - Karpacz i Kowary, no i oczywiście chwilę odsapnąć. Po 15 minutach podążyłem dalej - w kierunku Przełęczy Okraj, na którą dotarłem poprzez las i góry po około półtorej godziny. Było już przed 18, słoneczko pięknie świeciło na zachodzie czerwonym światłem, a wędrówki nadszedł kres. Na Okraju zjadłem obiadokolację w schronisku i pojechałem busem z powrotem do Karpacza. Niedziela minęła na odpoczynku, zwiedzeniu kilku ciekawych miejsc w pobliżu centrum i niestety powrocie do domu. Już nie mogę doczekać się wiosny, kiedy powrócę tam i powtórzę moją ulubioną górską trasę.

Dlaczego Karkonosze? Otóż jest to miejsce, do którego serce pragnie wracać co roku, zarówno z powodu pięknego krajobrazu, jak i ducha wspaniałych miejsc, który przepełnia Karkonosze. Polecam wszystkim.

Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...