Kurs przewodników beskidzkich. Jak zwykle piątek, jak zwykle późne popołudnie. Wyruszamy na szlak – tym razem żółty szlak z Rycerki Górnej na Wielką Raczę. Przed nami około dwie godziny podejścia. Śpimy dziś w schronisku pod szczytem.

Z Rycerki Górnej na Wielką Raczę

Wstyd się przyznać, ale nigdy wcześniej tu nie byłam. Beskid Żywiecki jakoś nie był mi po drodze. Beskidy zawsze ograniczały się dla mnie do Sądeckiego, Wyspowego, Gorców. Od czasu do czasu na horyzoncie pojawiały się Bieszczady, czasem zaglądałam na Babią Górę, dwa razy zapędziłam się na Halę Lipowską, wpadłam parę razy w Beskid Makowski (tak, istnieje coś takiego). To był jeden z powodów, dla których zapisałam się na kurs. Chciałam poznać również inne miejsca w Beskidach. Niski, Śląski, Żywiecki w pełnej okazałości. Wiecie jak to się nazywa? Świadoma niekompetencja, czyli stan kiedy wiemy jak wiele nie wiemy. Swoista parafraza „wiem, że nic nie wiem”.

Plan przemieszczenia się w kierunku świadomej kompetencji powiódł się tylko częściowo. Kurs dobiega końca, a ja czuję się lekko zażenowana faktem, że jeżeli zdam egzamin to będę uchodzić za eksperta od tych terenów, mimo, że nadal znam je tylko w teorii i jedynie odrobinę w praktyce.

Z Rycerki Górnej na Wielką Raczę

Dlatego tym bardziej zależało mi na wyjściu w masyw Wielkiej Raczy i przejściu grzbietami, szlakiem granicznym w stronę Rycerzowej. A na dodatek…

Popijąc niedawno piwko z kuzynem, który miłość do gór odkrył w sobie w ramach kryzysu tuż przed trzydziestką, doszliśmy do wniosku, że albo my mamy omamy słuchowe, albo większość społeczeństwa jest głucha. Bo… trochę wstyd się przyznać… do nas góry mówią! Czasem ciszej, czasem głośniej, czasem bardzo wyraźnie, a czasem wrzeszczą niemiłosiernie, po chamsku wibrując w bębenkach. Wołają nas! Najgłośniej wtedy, gdy są na horyzoncie, albo nie daj Boże na wyciągnięcie ręki. A w Krakowie szepczą nachalnie raz w prawe, raz w lewe ucho. Kuszą, mamią, nagabują. I nic nie da się na to poradzić. Trzeba zarzucić plecak na ramiona i po prostu iść. Pod górę oczywiście.

Szlak z Rycerki Górnej na Wielką Raczę do wychodzenia pod górę nadaje się idealnie. Dwie godziny podejścia. Niezbyt stromo, raczej łagodnie podchodzi się drogą o mniej więcej tym samym nachyleniu na całej trasie. Przyjemny szlak. Wprawdzie cały czas wiedzie lasem, ale od czasu do czasu otwierają się okna z widokiem na pobliskie pasma. Jak na przykład to. Najpierw spomiędzy drzew…

Z Rycerki Górnej na Wielką Raczę

Później w pełnej okazałości pokazuje nam się panorama grzbietów, którymi będziemy iść jutro. Wielka Czerwenkowa, Bugaj, Jaworzyna i Kikula. Bardzo dziwnie wyglądają z tej perspektywy. Sama nie wpadłabym na to, że właśnie je widzę – dopiero konsylium złożonemu z niedoszłych przewodników udaje się zidentyfikować poszczególne szczyty.

Z Rycerki Górnej na Wielką Raczę

Wyraźnie widać stąd przecinkę w lesie, którą biegnie granica ze Słowacją.

Z Rycerki Górnej na Wielką Raczę

Kawałek dalej, na drugim planie pojawia się poszarpana grań Wielkiego Rozsutca w Małej Fatrze po słowackiej stronie. Będziemy go oglądać jeszcze kilka razy podczas tej wycieczki.

Z Rycerki Górnej na Wielką Raczę

Ostatni fragment podejścia choć cały czas podobnie nachylony daje mi się najbardziej we znaki. Dawno nie miałam okazji porządnie pochodzić po górach. Dupsko usadzone w korpo-fotelu rośnie, a sił nie przybywa. Nie wróży to najlepiej na początku wycieczki, ale cóż zrobić. Trzeba zacisnąć zęby i maszerować pod górę. Na szczęście po kilkuset metrach w prawo odbija ścieżka wśród krzaków prowadząca wprost do schroniska. Ufff…

Schronisko na Wielkiej Raczy

Schronisko od dołu nie prezentuje się najpiękniej, ale w tym momencie jest mi to zupełnie obojętne. Zmęczona całym dniem zwiedzania i zdawania egzaminu wewnętrznego, marzę tylko o zimnym piwie i ciepłym prysznicu.

Nie napisałam Wam jeszcze, że na tym wyjeździe zdajemy egzamin, po którym zostaniemy dopuszczeni do egzaminu państwowego. Niby nic, a jednak męczy. Kilka tygodni nauki po korpo-godzinach, cały dzień w autokarze, w stresie, czy to co powiem będzie miało jakikolwiek sens, oprowadzanie grupy po Żywcu, w którym jestem drugi raz w życiu, na koniec dwie godziny marszu – to wszystko właśnie daje o sobie znać.

Schronisko na Wielkiej Raczy

Na dodatek przed nami test egzaminacyjny. Wprawdzie miejsce urocze, wprawdzie atmosfera nadspodziewanie sympatyczna, ale co egzamin, to egzamin. Prowadzący nasz kurs przewodnik wspiął się na wyżyny złośliwości tworząc pytania. Na szczęście z 30 pytań wystarczy odpowiedzieć na 20 żeby zdać. Wyniki zapisujemy na tym co akurat jest pod ręką… albo raczej na ręce (ta owłosiona to nie moja). Jak widać na załączonym obrazku udaje nam się zdać. Wszystkim!

Egzaminowani :)

Wieczór upływa nam na dezintegracji polsko-niemieckiej. Wielką Raczę okupuje grupa zza zachodniej granicy. Chyba nigdy nie przekonam się do języka naszych zachodnich sąsiadów. Drapie w uszy, zatyka gardło obrzydliwym RRRRR, brzmi toto jak piła mechaniczna w połączeniu z kosiarką do trawy. Pewnie dlatego mimo wielu lat nauki i spędzenia kilku miesięcy w Austrii nie polubiłam tego języka. Jeszcze w austriackim śpiewnym wydaniu był znośny. W niemieckim jest nie do zaakceptowania.

Na szczęście Niemcy wynoszą się do ogniska, my możemy spokojnie okupować jadalnię. Wieczór upływa w nadzwyczaj przyjemnej atmosferze Już dawno nie było aż tak sympatycznie na kursowym zjeździe. To chyba zasługa miejsca – schroniska takie jak to na Wielkiej Raczy po prostu mają w sobie to coś! Niezależnie od jakichkolwiek rankingów

Panorama z Wielkiej Raczy

Powstaje plan - wschód słońca. Budzik nastawiony na 4:45. Budzę się bez problemu, wstaję, wyglądam przez okno. No ładnie jest… Ale żeby od razu rezygnować z tego powodu z wygrzanej kołdry? :) Gdyby jeszcze w dolinach zalegała mgła, a tu nic. Niebo czyste, z mgły dzisiaj nici, nie ma po co wstawać. Przestawienie budzika na 7:00 i do spania. Jeszcze przed śniadaniem uda mi się obejrzeć panoramę z Wielkiej Raczy. Każdy poranek mógłby wyglądać tak jak ten.

Panorama z Wielkiej Raczy

Wszystko z Wielkiej Raczy wygląda dziwnie… Kierunki świata zupełnie się nie zgadzają, perspektywa płata nam figle. Południe miesza się ze wschodem, zachód z północą. Albo odwrotnie. Najważniejsze, że wokół góry! Beskid Żywiecki, Śląski, Śląsko-Morawski, Mała Fatra, a w oddali Tatry. Bajkowo!

Panorama z Wielkiej Raczy

Panoramę podziwiamy z drewnianej platformy widokowej postawionej na szczycie. Dzięki temu widzimy nieco więcej niż linia lasu. A widoczność trafiła nam się wyśmienita!

Z krzaków poniżej dochodzi chrapanie Miłośnicy snu na łonie natury przycupnęli w śpiworach pod smreczkiem. Ciiiiii… bo ich obudzimy :)

Zaspani :)

Zapowiada się piękny dzień! Przed nami trasa wzdłuż granicy, przez Przegibek na Wielką Rycerzową. I choć to nadal egzamin, to wiem, że właśnie takiego dnia mi trzeba! Wiem, że wrócę w niedzielę do Krakowa bogatsza o nowe widoki, które będę odtwarzać przed oczami zanim zasnę. Wiem, że od poniedziałku i te góry będą mnie wołać z daleka…

Panorama z Wielkiej Raczy

A tymczasem plecak na ramiona i w drogę!

Ciąg dalszy, czyli z Wielkiej Raczy przez Przegibek na Rycerzową znajdziesz tutaj. Zapraszam! :)

A więcej relacji z kursu przewodników beskidzkich na blogu Spójrz przez okno.

Kategorie: 
Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...