Autor: 

Prawie 10 lat temu rozpocząłem kurs SKPB dość szybko przerwany przez poważną kontuzję. To była naprawdę fajna przygoda. Jedna z lepszych w moim życiu. Jednak teraz gdybym miał do niej wrócić, zrezygnował bym. Dlaczego? Jest pięć istotnych powodów.

1. Za dużo ludzi

Moje podejście do wielkości grupy ewoluowało na przestrzeni lat. Obecnie wydaje mi się, że więcej niż 3-4 osoby to już tłok. Zdaję sobie sprawę, że ten argument nie do końca jest przekonujący w Bieszczadach, czy w Tatrach, ale na pustych szlakach Beskidu Niskiego, gdzie przez cały dzień można nie spotkać ani jednej  osoby ta różnica jest bardzo widoczna.

2. Zbędne nadkładanie trasy

Czyli słynne "łojenie jara". Nie bawi mnie to. Nie bawi mnie przejście trudniejszą i bardziej męczącą trasą, jeśli mogę przejść łatwiejszą. Żebym wybrał trasę trudniejszą muszę mieć jakieś argumenty, choćby przyrodnicze, czy krajobrazowe. Podobnie mam ze zdobywaniem szczytów. Jeśli wierzchołek nie kusi wyjątkowością, nie jest najwyższy, nie ma ciekawej panoramy, wtedy wolę wybrać trawers. Lubię trawersy - są wydajniejsze i często ciekawsze niż zdobycie szczytu.

3. Przywiązanie do jednego regionu

Niby co może być piękniejszego i wspanialszego niż spędzanie każdej wolnej chwili w Niskim i Bieszczadach. A jednak ostatnio bardzo polubiłem Beskid Żywiecki, chcę wreszcie nadrobić braki i połazić solidnie w Sudetach. Wreszcie ciągnie mnie coraz poważniejsze chodzenie w górach Wysokich.

4. Zbyt hardcore'owy styl

Może się starzeję, może to lenistwo ale coraz mniej pociągają mnie ponad ośmiogodzinne trasy. Nie żebym takich nie robił, ale przejścia z Markowych na Halę Miziową czy z Nowego Żmigrodu do Wołowca potrafią zepsuć humor. Poza tym takie chodzenie wywołuje odczucie, że muszę przejść jak najwięcej tych gór, podczas urlopu, że nie można marnować czasu. Nie chcę tego odczuwać. Chciałbym, żeby mój wyjazd w góry był spokojny, leniwy. Żeby był zapomnieniem o codziennym pośpiechu. Tak jak gdy ostatnio leżeliśmy przez godzinę pod Rycerzową, tuż po wyjściu ze schroniska. Bo mogliśmy. Bo planowana trasa nie była długa.

5. Czasochłonność

Ten punkt wiąże się częściowo z punktem trzecim. Kurs pochłania sporo czasu i całkiem dużo pieniędzy (na częste wyjazdy) nie zostaje ich za wiele na cokolwiek innego, pomijając nawet własne górskie plany, mam różne inne zainteresowania. Raz na jakiś czas chętnie wybiorę się na obóz obrączkarski. W moich planach pojawiają się też nizinne wyjazdy, choćby do Puszczy Białowieskiej czy na Roztocze. Wreszcie część tego czasu chętnie poświęcę na RPGi czy robienie domowego piwa.


Podsumowując, polecam kurs SKPB każdemu kto na nim nie był. Zdziwieni? Kurs, zwłaszcza w swojej pierwszej części przekazuje olbrzymią dawkę górskiej wiedzy i jest wspaniałą przygodą. Tak się akurat złożyło, że z nikim z kursowych znajomych po górach nie chodzę i znajomości nie utrzymuję, ale spotkałem tam ludzi ciekawych i niesamowicie sympatycznych. Warto kurs zacząć, warto samemu się przekonać czy chce się człowiekowi w to bawić.  Im wcześniej, tym lepiej.

PS. Jeszcze z narzekania. Dziś to już nie to samo co kiedyś. Dojazd w góry busem, nie ma w sobie klimatu pociągu pośpiesznego "Wisłok". Ze spaniem na półkach bagażowych.

Tagi: 
Kategorie: 
Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...