Pikuj

Tuż za południowo wschodnią granicą naszego kraju, rozciąga się pasmo górskie zwane Bieszczadami Wschodnimi. Ten wspaniały karpacki zakątek, to nieuczęszczany przez turystów obszar, mniej znany i nieczęsto opisywany w przewodnikach. Miejsce można powiedzieć, że jest tak bliskie a z drugiej strony odległe w wyobraźni, pomijane choć pożądane – szczególnie gdy spoglądamy ze szczytu Halicza oraz Tarnicy właśnie tam na wschód, tak bardzo sentymentalny i zastanawiający…

Zaplanowana zimą wyprawa na Piku, w końcu znalazła swoją drogę do spełnienia. Bramy wschodu otwierają się dziś w przejściu granicznym Medyka/Szeginie – tam zazwyczaj przekraczałem granicę, tak będzie również i dziś.

8:00 – ruch na przejściu niemal zerowy – przechodzę na drugą stronę bez zbędnych pytań i jakże mi znanej z autopsji podejrzliwości. Czas oczekiwania na marszrutkę do Sambora jest nadzwyczaj krótki. Zdążyłem tylko zrobić zakupy w sklepie, by po chwili zająć miejsce w rozklekotanym busiku, niespodziewanie dziś pozbawionym tłumu podróżnych. Znana mi dobrze trasa nie zaskakuje mnie niczym nowym. Prawdę mówiąc nieczęsto zerkam przez okno – gorliwie i bez znudzenia przyglądam się po raz setny mapie, której spore fragmenty znam przecież niemal na pamięć. Plan jest prosty i przejrzysty: w Samborze potrzebuję przesiąść się do marszrutki, która zawiezie mnie do Turki. Stamtąd kolejnym busem muszę dostać się do Husnego bądź Libuchory. Tam już będę modyfikował swój plan, w zależności od tego w której wsi bieszczadzkiej ostatecznie zakończę podróż.

Los chciał, aby miejscem docelowym okazało się Husne. Tylko tam o tak późnej porze dojeżdża bus. W praktyce oznacza to, że jutrzejsze podejście na Pikuj (1408 mn.p.m.) będzie krótsze, jednak nie oznacza to że będzie mniej ciekawie. Nie zejdę przecież z powrotem do tej samej doliny, tylko przejdę głównym grzbietem wododziałowym Karpat od Pikuja w stronę Libuchory. Tam postaram się już wrócić z powrotem do Sambora, i dalej ku granicy…

Podróż marszrutką relacji Turka-Husne to wielkie przeżycie emocjonalne. Potężny tłok wewnątrz starego wehikułu połączony z koszmarnym zaduchem jest częścią niesamowitego klimatu ukraińskich Karpat. Droga na całym odcinku to resztki asfaltu wkomponowane w szuter. Cały obraz podróży dopełnia wspaniały górski krajobraz na tle którego rozłożyły się typowe dla Bieszczadów Wschodnich wsie, wciąż wyglądające jak za dawnych lat. Apogeum swej archaiczności osiągają w miejscach w których dane mi będzie rozpocząć jak i zakończyć jutrzejszą wędrówkę. Napiszę jednak o nich w niedalekiej przyszłości.

Mijam między innymi Borynię oraz Wysocko Wyżne położone w dolinie Stryja… Cały obszar, to serce Bojkowszczyzny, żywy skansen, prawdziwy świat – piękny lecz surowy, niespotykany już w zachodniej części Europy.

Nocleg u podnóża Pikuja

Dzisiejszą podróż kończę na krańcach górnej części wspomnianego wcześniej Husnego. Rozbijam namiot na łące tuż za ostatnimi zabudowaniami stanowiącymi bazę noclegową dla przyjezdnych. Obiekt jest pusty – chyba jestem jedynym turystą w okolicy… Przyznam szczerze że spodziewałem się tu gości chcących skorzystać z odpoczynku w długi majowy weekend. Wygląda na to że turystyka tutaj przechodzi głęboki kryzys… Właściciel konkurencyjnego gospodarstwa położonego niewiele wyżej, osobiście pofatygował się by zejść do mnie proponując nocleg… Podjąłem decyzję już wcześniej – nie będę przepłacał, mam swój namiot, kilka konserw, oraz pieczywo. Jestem samowystarczalny.

Świt w Karpatach Wschodnich

Pobudkę ustalam na 3:00, by móc znaleźć się na połoninie o brzasku. Czasu mam niewiele, gdyż wiem że wędrówka grzbietem głównym do Libuchory zajmie mi wiele godzin. Droga nocą przez las przy pomocy latarki, przebiega bez większych problemów. Jedynie od czasu do czasu muszę wyszukiwać intuicyjnie kierunek marszu ze względu na zanikającą ścieżkę w wyższej partii lasu. Nie stanowi to jednak większego problemu. Będąc już wysoko i dostrzegając spomiędzy drzew szare kontury połonin, natrafiam jednocześnie na wygodną drogę leśną, która już do końca bez przeszkód zaprowadzi mnie na szczyt.

Po prawej czubek Pikuja

Sporadycznie pojawiają się na szlaku olbrzymie płaty śniegu. W Bieszczadach wiosna już zaczęła się na dobre, ale na połoninie temperatura nocą jest jeszcze minusowa. Mocno przymarznięta pokrywa śnieżna dwa razy załamała się pode mną. Za drugim razem zapadłem się w śniegu po pas. Z ciężkim plecakiem na ramionach, mozolnie lecz uparcie wspinam się na grzbiet. Wtem dostrzegam coś w oddali – niezmiernie rzadki widok nawet dla mnie… wilki… stoję zafascynowany…

Bieszczady Wschodnie - wilki

Niestety nie zdążyłem ustawić aparatu. Włączyłem po prostu kamerkę, choć obraz przedstawia dużo do życzenia.

Na grzbiecie głównym

Niewiele później, osiągam połoninę. Pikuj jest tuż tuż… Cisza, spokój i pustka, brak jakichkolwiek śladów obecności turystów – zostawiam plecak na ogromnym płaskim kamieniu poniżej stromego podejścia na wierzchołek. Ostatni skok i kończę podstawowy etap dzisiejszej wędrówki.

Gdzieś tam w oddali majaczy Połonina Borżawa

Pikuj zwany dawniej również Huślą to najwyższy szczyt Bieszczadów. Jednak niekiedy można spotkać się z twierdzeniem jakoby znajdująca się na południu od niego Połonina Borżawa była również bieszczadzką częścią. W takim rozumieniu, najwyższym szczytem byłby Stoch (1677 m n.p.m). Pozostając jednak przy oficjalnie przyjętej w Polsce wersji, odwiedzę w swoim czasie Połoninę Borżawę jako osobny masyw górski znajdujący się w całości na Zakarpaciu położonym tuż za głównym karpackim grzbietem, którego krótki fragment mam przyjemność przejść dnia dzisiejszego.

Widok z Pikuja

Panoramy widziane ze szczytu należą do wyjątkowo spektakularnych. Na południowym wschodzie dostrzegam ledwo widoczne dziś Gorgany, na południu wspomnianą wyżej Połoninę Borżawę. Patrząc na zachód podziwiam niedaleką Ostrą Horę (1407 m n.p.m.) oraz Połoninę Równą (1482 m n.p.m.). Na północy widzę grzbiet graniczny oraz pasmo Pikuja. W końcu wschodni horyzont rysuje w oddali lesisty Beskid Skolski.

Na grzbiecie głównym

Czas wracać na szlak, na połoninę biegnąca w kierunku północno zachodnim. Początkowo wędruję dość szeroką trasą, która jak okazało się później trawersuje wierzchołki znajdujące się tuż przede mną. Trawers wkrótce odchodzi w prawo w dół. W tym właśnie miejscu, dostrzegam ścieżkę biegnącą bardziej na lewo ku najbliższemu szczytowi. Pojawiają się wychodnie skalne dodające kolorytu całej połoninnej oprawie.

Połonina Równa, Ostra Hora i Lutańska Holica

Znajduję się dokładnie na przeciwko masywu Połoniny Równej, której najwyższy wierzchołek widać po lewej stronie. Na wprost prezentuje się Ostra Hora, natomiast na prawo od niej ledwie widoczna w oddali Lutańska Holica (1374 m n.p.m.). W dole leżą zakarpackie wioski będące bazą wypadową na wspomnianą Ostrą Horę.

W oddali Pikuj

Ostanie spojrzenie na Pikuj – czas by opuścić grzbiet główny. Postanawiam zejść z połoniny poniżej Ostrego Wierchu, idąc ku drodze trawersującej wierzchołki. Wybieram na mapie jedną ze ścieżek prowadzących przez las do wsi Libuchora. Nie wiedzie tędy żaden szlak, jednak dzięki temu mam okazję przyjrzeć się wspaniałej puszczy karpackiej pokrywającej w wielu miejscach bieszczadzkie obszary.

Zejście z grzbietu głównego do Libuchory

Poniżej lasu odnajduję ścieżkę prowadzącą już do Libuchory. Muszę jedynie zejść w dolinę niewielkiego potoku, który potrzebuję dosłownie przeskoczyć. Aby tego dokonać ściągam z ramion plecak i przerzucam go na drugą stronę. Biorę spory rozbieg, po czym ląduję po drugiej stronie rwącej bystrej rzeczki.

Libuchorę widzę już z daleka. Czeka mnie teraz długi marsz przez najbardziej niesamowitą i autentyczna wieś bojkowską w Bieszczadach Wschodnich. Napiszę o niej jak obiecałem wcześniej w kolejnym artykule. Teraz jedynie zaznaczę że będąc już we wsi usłyszałem informację iż w dniu dzisiejszym z Libuchory do Turki się już nie wydostanę. Nie przewidziałem jednego… Tutaj również jest Święto I Maja…

Wysocko Wyżne

Późnym popołudniem jestem w Wysocku Wyżnym. Libuchora została za mną, gdyż nocleg zaplanowałem tutaj. Dowiaduję się w pobliskim sklepie, że jutro o godzinie 5:30 nadjedzie marszrutka do Sambora. Postanawiam rozbić namiot tuż za sklepem, nieopodal brzegu górnego Stryja.

Dzień kończy się – naprędce rozkładam namiot i zasypiam niemal w jednej chwili. Jutro wcześnie rano muszę być gotowy do drogi – następna marszrutka może zjawić się bardzo późno…

Tekst i zdjęcia oraz film: Tomasz Gołkowski

Kategorie: 
Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...