Zeszłoroczny pobyt w Maroko, o którym wielokrotnie już tutaj pisałam spędziliśmy w ciągłej podróży. Z dnia na dzień obieraliśmy kolejny cel wyjazdu, szukaliśmy jakiegoś noclegu (albo i nie) i wyruszaliśmy przed siebie. To było cudowne  Bez żadnych planów, map, po prostu do przodu. Naszym celem było przede wszystkim przejechanie jak największej części Gór Atlas, szczególnie Atlasu Wysokiego i zobaczenie najwyższego szczytu – Toubcala (4165 m n.p.m.). Udało się, z przygodami.

Dojechaliśmy do miejscowości Asni drogą R203 z Marrakechu. Trasa była piękna, coraz bardziej czuć było, że to Afryka. Tam, po krótkiej przerwie na pieczonego barana, zdecydowaliśmy, że zbaczamy w góry. Ok, w takim razie szukamy miejsca na nocleg. Szybki przegląd hoteli w okolicy, i jest! Kasbah du Toubkal. Skoro w nazwie znajduje się info o najwyższym szczycie Maroko to musi być gdzieś w jego pobliżu, miejsce ładne, nie drogie. Bierzemy. Rezerwujemy, bo szkoda tracić więcej z pięknego dnia na szukanie innego noclegu. Zrobione. Z Asni odbijamy w lewo drogą na Imlil. Droga robi się coraz węższa i bardziej dziurawa. Super, w końcu o to chodzi żeby było dziko  Resztę dnia spędziliśmy na zwiedzaniu okolicznych miejscowości, podziwianiu widoków. Zaczyna się robić późno a my jesteśmy już coraz bardziej zmęczeni więc wstukujemy podany adres hotelu na nawigacji, całkiem blisko od miejsca, w którym byliśmy, pół godziny drogi.

Dojeżdżamy do celu, hotelu nie ma. Owszem, jest jakiś inny całkiem niedaleko, ale to nie to. Chodzimy wokoło i szukamy, jeździmy po całej wioseczce, gdzie oprócz naszego samochodu, jedynym środkiem lokomocji były muły. Nic. Ok, spróbujmy kogoś spytać. Pokazujmy nazwę hotelu lokalnym, nie bardzo wiedzą o co chodzi, nikt nie zna miejsca. Dopiero któryś z kolei twierdzi, że on wie. Pobiegł szybko gdzieś, gdzie był telefon, zadzwonił i mówi żeby czekać. Ok, czekamy. W międzyczasie ktoś inny próbuje wytłumaczyć nam, że ,,autem nie, auto parking”. ale jak? Przecież nie chcemy zostawiać wynajętego samochodu na parkingu u kogoś w ogrodzie. Po 20 minutach przychodzi do nas facet z mułem. Tłumaczą nam, że do hotelu nie ma dojazdu, że jest wysoko w górach i tylko na nogach, albo mułem. Więc zaparkowaliśmy samochód tam, gdzie nam pozwolili, bagaże na muła i idziemy do hotelu. Trasa zajęła nam około 25 minut, w niektórych momentach było bardzo stromo, w innych bardziej błotnie. Dotarliśmy. Po więcej zdjęć hotelu zapraszam na http://fashionvoyager.pl/marokanski-hotel-widmo/.

Od hotelu dzielą nas jeszcze wysokie, strome schody, które mocno dały się we znaki moim nogom po całodniowym zwiedzaniu i wspinaczce do hotelu. Weszliśmy. Oczywiście w hotelu nikt nie wiedział, że będziemy, bo internet przestał działać parę tygodni wcześniej i, jak do tej pory, nikt nie dotarł żeby to naprawić. Na szczęście pokój był tylko musieliśmy poczekać. Usadowili nas i poczęstowali najlepszą kawą jaką w życiu piłam! Nie wiem czy smakowała mi tak, bo byłam ogromnie zmęczona, czy kawa była taka świetna. Wiem, że była naj!

Po kawie dostaliśmy swój pokój i poszliśmy spać. Rano, śniadanie na tarasie, z którego rozpościerał się piękny widok na góry i oczywiście na najwyższy szczyt. Warto było, widok był niesamowity! Zdecydowaliśmy, zostajemy tu jeszcze jedną noc!

Wodospady w Maroko zobaczycie tutaj ---> http://fashionvoyager.pl/maroko-wodospady-ouzoud-pomysl-na-jednodniowa-wycieczke/ a informacje jak taki wyjazd przygotować tu: http://fashionvoyager.pl/jak-przygotowac-krotki-wyjazd-do-maroko/.

 

Kategorie: 
Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...