Dzień zaczął się po godzinie piątej rano. Do wschodu słońca było jeszcze trochę czasu. Ruszyłem do Czech. Najpierw oglądałem muśniętą welonami przygruntowych mgieł dolinę na pograniczu pardubickiego i ołomunieckiego kraju nad miejscowością Kraliky i tam rozegrały się pierwsze akty wschodu słońca (zdjęcie nr. 7). Potem w poszukiwaniu kadrów i światła trafiłem w Hanušowickie vrchoviny, gdzie zatrzymała mnie na przełęczy piękna pokutna kapliczka. Do tego wokół, w głównie iglastym lesie, rozgrywał się niesamowity spektakl mgły, drzew i promieni słonecznych.
Koniec krótkiego teraz dnia wypadł na szczycie Śnieżnika. Widoczność była boska, a doliny zarówno po polskiej i czeskiej stronie dawały dużo radości z kolejnych ujęć. Na horyzoncie, jak na dłoni było widać: na wschodzie Pradziada-Jeseniki, na południu Suchy Wierch-Orličky, a na zachodzie wystające z mgły Karkonosze z najwyższą Śnieżką.
Komentarze