Wakacje dobiegają końca, a my dalej działamy w Tatrach. Na koniec chcemy zdobyć (co prawda już po raz drugi) Gerlach, ale tym razem tzw. Drogą Martina. Jest to droga typowo graniowa, która rozpoczyna się na Polskim Grzebieniu, na który prowadzi szlak zielony ze Śląskiego Domu. Następnie przez Wielicki Szczyt, Litworowy Szczyt, Zadni Gerlach, Przełęcz Tetmajera, wyprowadza na Króla Karpat - Gerlach (2655m n.p.m.) Warto dodać, że równo tydzień przed naszym przejściem drogi mijała 110. rocznica pierwszego przejścia jej przez Alfreda Martina, który dokonał tego 15 sierpnia 1905 roku.

Jest sobota, 22. sierpnia 2015 roku, a my o 2.45 w nocy wyjeżdżamy z Andrychowa, miasteczka położonego niedaleko Wadowic, w których urodził się Jan Paweł II, na parking w Tatrzańskiej Polance na Słowacji. Droga mija spokojnie, a na parkingu zjawiamy się około 5.00 rano. Zakładamy plecaki, a jako, że jest już dosyć jasno, nie wyciągamy już z nich czołówek tylko postanawiamy iść do Śląskiego Domu - hotelu górskiego, położonego w Dolinie Wielickiej u stóp Gerlacha. Idziemy początkowo drogą asfaltową, później ścieżką leśną, a na szczytach pojawiają się pierwsze promienie słońca.

Pierwsze promienie słońca

Do schroniska docieramy po około godzinie i piętnastu minutach. Jesteśmy zdziwieni bardzo niskim poziomem wody w Wielickim Stawie. Jest jej około 1,5 metra mniej, a potok nawet nie wypływa ze stawu. Postanawiamy zjeść śniadanie na brzegu stawu. Jest zimno, ale pogoda naprawdę dopisuje, na niebie nie ma ani jednej chmurki.

Śląski Dom

Po przerwie i zrobieniu kilku zdjęć ruszamy dalej, zielonym szlakiem w kierunku Polskiego Grzebienia. Przechodzimy przez Wielickie Ogrody, które na wiosnę nabierają kolorów. W Długim Stawie tak samo poziom wody jest bardzo niski, a wynika to z bardzo suchego, tegorocznego lata.

Długi Staw (po kolorze skał widać o ile mniejszy jest poziom wody)

Na Polski Grzebień wchodzimy w nieco ponad godzinę, dzięki czemu zyskujemy prawie godzinę czasu (mapa podaje czas przejścia tego odcinka w 2 godziny). Na przełęczy widoki naprawdę wspaniałe, lecz na niebie pojawiają się pierwsze chmury, miejmy nadzieję, że nic z nich nie spadnie.

Gerlach i Zadni Gerlach
W stronę dolin
Na Polskim Grzebieniu

Po założeniu sprzętu ruszamy w kierunku Wielickiego Szczytu. Dziwimy się, że aż tyle osób podejmuje się zadania pokonania dzisiaj Drogi Martina. Zaraz na początku mijamy dwóch Czechów i widzimy przed nami 7-osobową grupę ludzi. Idziemy granią, między skałami i trawami, aż bez większych trudności wychodzimy na Wielicki Szczyt. I tutaj niestety doganiamy grupę, którą widzieliśmy przed sobą, która zajmuje teraz stanowisko zjazdowe. Widząc, że są początkujący i jest ich dosyć dużo, stwierdzamy, że zmuszeni bylibyśmy zbyt długo czekać. Postanawiamy zejść bez użycia stanowiska, co jest dobrym pomysłem, bo jak później się okaże, zespół ten będzie bardzo długo w tym samym miejscu.

Idziemy dalej granią w dół, w kierunku Wielickiej Przełęczy, a następnie bez odpoczynku, w dobrym tempie wchodzimy na wierzchołek Litworowego Szczytu. Niebo pokrywają już ciemne chmury, ale na szczęście nie pada z nich deszcz. Po krótkiej przerwie na uzupełnienie płynów ruszamy na Litworową Przełęcz. Teraz nasza trasa będzie troszkę trudniejsza.

Gdzieś na grani

Trzymając się ściśle grani idziemy w kierunku Zadniego Gerlacha, przechodzimy obok pięknego okna skalnego, przez które widać doskonale Kończystą, aby o 12.00 stanąć na jego szczycie. Robimy pamiątkowe wpisy, zdjęcia i przerwę na posiłek.

Okno skalne na grani
Pojemnik z książką wpisową na Zadnim Gerlachu

W 1944 roku rozegrała się tutaj największa katastrofa lotnicza w Tatrach. O zbocza Zadniego Gerlacha rozbił się samolot z 22 osobami na pokładzie. Wszystkie osoby giną, a ciała znajdywane są dopiero rok później. Samolot uderzający z prędkością 240 km/h sprawia, że siła uderzania jest tak duża, że szczątki przelatują przez wierzchołek na stronę Doliny Wielickiej.

Szczątki samolotu

Na szczycie robimy kilka pamiątkowych fotek i schodzimy na Przełęcz Tetmajera. Z niej najtrudniejsza część trasy na najwyższy szczyt Tatr, jak i zarazem całych Karpat, czyli trudna i przepaścista grań. Na szczyt wchodzimy tak szybko, że nawet nie wiemy kiedy te trudności minęły, no ale cóż, w końcu wyżej w Tatrach już się nie da!!! Jest godzina 13.00 i jak się okazuje, grań którą planowo przechodzi się w 6 godzin, robimy w 4 godziny i wcale nie czujemy specjalnego zmęczenia. Temperatura jaka tutaj panuje to 4 stopnie Celsjusza. Na szczycie spędzamy blisko 1 godzinę i rozpoczynamy zejście Batyżowieckim Żlebem do Batyżowieckiego Stawu. Następnie schodzimy już na parking w Tatrzańskiej Polance. Następnego dnia dowiadujemy się, że jeden z czeskich turystów, których mijaliśmy na początku grani doznał urazu barku i musiał po niego przylecieć śmigłowiec. Nam grań wyjątkowo nie sprawiła większych trudności, ale to dzięki temu, że pogoda się utrzymała do końca, a skała była sucha, co pozwalało na pewność chwytów. W głowach rodzą się już kolejne pomysły, ale nie będę na razie nic zdradzał.

Zapraszam również do polubienia mojego bloga na facebooku: "Wchodząc Ponad Chmury" oraz do obejrzenia krótkiego filmiku podsumowującego naszą wyprawę "Martinówką"

Gerlach Droga Martina 22.08.2015r.

 

Kategorie: 
Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...